Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Literackie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Literackie. Pokaż wszystkie posty

Kerry Fisher "Kobieta, którą byłam"

 

Kate Jones musiała znowu uciekać. W przypływie desperacji zmieniła nazwisko i z nastoletnią córką przeprowadziła się na drugi koniec kraju. Może tu będą wreszcie bezpieczne, z dala od plotek i wytykania palcami, wśród ludzi, którzy nic o niej nie wiedzą. Ani o jej przeszłości.

Tajemniczość Kate intryguje sąsiadki z osiedla przy Parkview Road. Małomówna i zamknięta w sobie samotna matka, niewiele zarabiająca jako ratowniczka medyczna, wydaje się nie pasować do Gizeli oraz Sally, które na Facebooku z entuzjazmem opisują swoje rodzinne szczęście, sukcesy i drogie przyjemności. Ale to właśnie w kobietach, którym może zazdrościć idealnego życia, Kate znajduje oddane przyjaciółki.

Nic jednak nie jest takie oczywiste… Pewnego dnia podczas dyżuru w szpitalu Kate zostaje wezwana na miejsce poważnego wypadku samochodowego. To, co stanie się później, zupełnie nieoczekiwanie wystawi na próbę serdeczną relację łączącą trzy kobiety, burząc zarazem ich dotychczasowe wyobrażenia o sobie.

Jakie są granice zaufania i lojalności? Czy nadzieje Kate na nowe życie okażą się iluzją? Głęboko poruszająca opowieść o przyjaźni, macierzyństwie, małżeństwie oraz o cenie, jaką płacimy za udawaną doskonałość, zachwyci czytelniczki Kerry Fisher, Jodi Picoult, Liane Moriarty i Diane Chamberlain.

Przedpremierowo! Kristina Sabaliauskaitė "Silva Rerum III"

 

Wilno, Anno Domini 1748. Trzydziestosiedmioletni Piotr Antoni z Milkont Narwojsz, najstarszy syn Anny Katarzyny i Jana Izydora, wraz z żoną i trójką dzieci mieszka w okazałym dworku w mieście. Nie poszczęściło się jego rodzeństwu – Teofila zeszła na manowce, a bracia ledwo wiążą koniec z końcem. On jednak, dzięki posadzie ekonoma u księcia Michała Kazimierza Radziwiłła Rybeńko, wie, co to wystawne życie, i nie wtajemniczając w to żony, Placydy Amelii, ochoczo korzysta z jego uroków i rozkoszy. „Milczenie jest złotem” – mawia, a potężny magnat płaci hojnie za dyskrecję sługi.

I oto właśnie Piotr Antoni wrócił z przeszpiegów u książęcego kuzyna, jak fama niesie – porywacza, zabójcy, gwałtownika, który zniewolił żonę, trzyma harem kochanek, a co gorsza, przeszedł na żydowską wiarę... Spotkanie z człowiekiem, który przekroczył wszelkie możliwe granice, niespodzianie wytrąca stabilne życie Piotra Antoniego z kolein liczb, cyfr i faktów, którym ufał dotąd bez zastanowienia. Co takiego stało się w Turnie, utopijnej krainie rodem z filozoficznych traktatów? Jak potoczą się dalsze losy Narwojsza i jego bliskich, jaką historię zapisze w rodzinnej sylwie?

Kristina Sabaliauskaitė "Silva Rerum II"

 

Anno Domini 1707. Splądrowane przez szwedzkich żołdaków ziemie litewskie nawiedza czarna śmierć, a w ślad za nią klęska nieurodzaju oraz głód. Wojenna zawierucha na długie miesiące odcina od siebie małżonków – rotmistrz Jan Izydor Narwojsz zarządza zrujnowaną twierdzą Radziwiłłów, rozpijając i szantażując kompanów Moskali, a Anna Katarzyna chroni się w starym dworze w Milkontach. Jeszcze nie wie, jakie piekło zgotują jej tutaj własne namiętności…

Tymczasem w ogarniętym zarazą Wilnie ich ciotka, Urszula Birontowa, zmaga się z bolesnymi wspomnieniami i walczy ze śmiercią na wielu frontach, także rodzinnym – rodowi Narwojszów grozi bowiem wygaśnięcie. Czy wygra ten pojedynek? Czy Narwojszowie przetrwają wojnę i dżumę? Dlaczego to, co najbardziej istotne, nigdy nie znalazło miejsca na stronach ich rodzinnej sylwy? Kto kieruje tym światem, który wyszedł z kolein? Niepojęta wola Boża czy zwykły przypadek?

Kristina Sabaliauskaitė "Silva rerum"

 

"Anno Domini 1666. Dwór w Milkontach na Litwie. Mijają lata, odkąd Jan Maciej Narwojsz schronił się tu z rodziną po najeździe kozackim na Wilno. Teraz, gdy jego czas dobiega kresu, patrząc z miłością na żonę Elżbietę, wierną towarzyszkę jego radości i smutków, oraz wspaniałe, lecz całkiem nieprzewidywalne, nastoletnie bliźnięta – Jana Kazimierza i Urszulę, zapisuje ostatnie rozmyślania w starej rodowej sylwie".

Łukasz Staniszewski "Małe Grozy"

 

Stary Jerycho hoduje pod powiekami perły, Michał Toporek konstruuje niemożliwe maszyny, moc opowieści Józwy jest tak nieodparta, że przyciąga wszystkie kobiety, Daniłło czyta w myślach, a Karolina burzy krew nawet w drewnianym strachu na wróble. Jeśli Warmia nie miała dotąd swojej mitologii – duchów, strachów, kusicielek i demonów – mieszkający w Olsztynie Łukasz Staniszewski wypełnia ten brak swoim brawurowym debiutem powieściowym.

Sigríður Hagalín Björnsdóttir "Wyspa"

Świat jaki znamy, przestaje istnieć. Z dnia na dzień Islandia, uznawana za jeden z najlepiej zorganizowanych krajów, traci kontakt z pozostałymi państwami i przeistacza się w krainę chaosu. Mieszkańcy nie wiedzą, co jest źródłem kryzysu, ale mimo to starają się normalnie funkcjonować. Tymczasem nowo powstały rząd manipuluje informacjami, wie bowiem, że wkrótce zabraknie pożywienia. Państwo, a wraz z nim prawo i społeczeństwo zaczynają ulegać korozji.
Hjalti do momentu zmiany był wziętym dziennikarzem. Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Jakich wyborów dokona, aby ocalić w sobie człowieczeństwo?
Maria za wszelką cenę chce uratować swoje dzieci, tymczasem władze ogarniętej szaleństwem wyspy chcą ich deportować i wysłać statkiem w nieznane. Czy przetrwają?

Anna Brzezińska "Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach"

Komnata porodowa często stawała się grobowcem. Wedle szacunków nawet co trzecia-czwarta matka umierała z powodu komplikacji okołoporodowych i zaledwie co trzecie dziecko dożywało dwudziestych urodzin. Lecz pomimo grozy porodu dzieci uznawano za dowód Bożej Łaski.
Na okładce czytamy, że "Córki Wawelu zadziwiają rozmachem i drobiazgowością, jednocześnie pociągają barwną fabułą i plastycznością opisów. Brzezińska, jako wytrawna historyczka i znawczyni epoki, dba o szczegóły, powołuje się na źródła, a jako pisarka, tak ciekawie snuje opowieść, że jej książkę czytać można na równi jako dzieło historyczne i wciągającą powieść. To właśnie tu toczyła się historia: pomiędzy komnatami, na uliczkach, w spiżarniach i w ciemnych zaułkach Krakowa. Często miały na nią wpływ z pozoru mało znaczące wydarzenia, co Brzezińska potwierdza w dokumentach. Tylko tam, gdzie brakuje źródeł, pisarka wspomaga się wyobraźnią". Książka była wychwalana pod niebiosa. Czy mnie również przypadła do gustu?

Sue Monk Kidd "Sekretne życie pszczół"

Lily nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Wychowywał ją ojciec, który nie do końca sprawdzał się w swojej roli. Trzymał córkę twardą ręką i karał ją za co tylko mógł. Jej matka nie żyje. Lily dziesięć lat temu przez przypadek postrzeliła mamę. Nie potrafi uporać się z poczuciem winy. Postanawia uciec z domu wraz ze swoją opiekunką, czarnoskórą Rosaleen, jedynym człowiekiem, któremu może ufać w swoim domu. Trafia do Tiburon, gdzie poznaje trzy niezwykłe czarnoskóre kobiety, które prowadzą pasiekę Czarnej Madonny. Jak spotkanie z nimi wpłynie na Lily? Czy w tym miejscu dowie się czegoś o zmarłej mamie?

Jessie Burton "Miniaturzystka"

Pozwólcie, że przeniesiemy się do Holandii do czasów, gdy rozkwitał handel, a rolą kobiety było siedzenie w domu i nie wtrącanie się w życie mężczyzn.

Osiemnastoletnia Nella Oortman staje u drzwi posiadłości swojego poślubionego niedawno męża, Johannesa Brandta. Liczy na to, że zacznie u jego boku szczęśliwe życie. Nie ma pojęcia, jak bardzo się myli. Zamiast małżonka wita ją jego siostra, Marin. Kobieta nie jest zbyt uprzejma dla swojej bratowej. Nella zaciska jednak zęby i czeka z utęsknieniem na Johannesa. Kiedy ten w końcu wraca do domu, nie poświęca żonie zbyt wiele czasu. Nie wykazuje zainteresowania nią. Jedyne, co dla niej robi, to kupuje jej domek dla lalek. Wyposażenie do niego wykona dla dziewczyny tajemniczy miniaturzysta. Nella na początku będzie zachwycona jego pracą. Szybko jednak zachwyt przerodzi się w strach, gdy kolejne elementy wyposażenia będą do złudzenia przypominały meble i sprzęty z domu, w którym mieszka. Co więcej, w rodzinie Brandtów zacznie dochodzić do dziwnych wydarzeń, które w osobliwy sposób zapowie tajemniczy miniaturzysta.

Bardzo długo czekałam na lekturę tej książki i miałam wobec niej ogromne wymagania. Czy zostały spełnione? Powieść na pewno ma niesamowity klimat. Autorka przenosi czytelników do zupełnie innego świata. To niezapomniana podróż w czasie. Mało tego, Jessie Burton postanowiła poruszyć na kartach Miniaturzystki dość kontrowersyjne tematy. W XVII wieku nikt nie mówił głośno o homoseksualizmie. To był śmiertelny grzech, po odkryciu którego sodomitę mogła czekać nawet śmierć. Nie rozmawiano również na temat seksu pozamałżeńskiego. Rasizm był wtedy na porządku dziennym, ale nikogo nie dziwiło traktowanie służby z góry. To było normalne. Sama Nella jest zdziwiona pozycją służby w domu męża. Podkreśla, że w jej rodzinnym domu podwładni nie mogliby pozwolić sobie na taką zażyłość z chlebodawcą.

To bardzo dobry literacki debiut, który pozostawia po sobie niedosyt. Autorka nie daje czytelnikom odpowiedzi na wszystkie rodzące się w trakcie lektury pytania. Nie uważam jednak, by była to wada. Ta nuta tajemniczości nie przeszkadzała mi. Nie wiem, czy byłabym usatysfakcjonowana, gdybym wszystko dostała na tacy.

Nella była w moich oczach małą dziewczynką, którą ktoś ubrał w ubrania mamy i kazał jej udawać dorosłą. Nie była raczej gotowa do zamążpójścia. Pogląd dziewczyny na instytucję małżeństwa był dla mnie bardzo naiwny. Nella nie wiedziała, co to znaczy być żoną. Kiedyś matki nie rozmawiały z córkami na takie tematy. Rzucały dziewczyny na głęboką wodę. Młoda pani Brandt wiedziała tylko tyle, że krew miesiączkowa chroni przed dzieckiem. Jej wiedza na temat własnej seksualności i planowania rodziny była znikoma. Johannes praktycznie w ogóle nie pojawia się w powieści. Jest duchem, ale zdążył mnie do siebie skutecznie zniechęcić. Nie przepadałam również za jego siostrą. Nie przepadam za oziębłymi kobietami, które wszystkich trzymają na dystans. Dopiero pod koniec przekonałam się do niej i spojrzałam na nią z innej strony.

Trochę żałuję, że nie natknęłam się na tę książkę zimą. Wtedy jej klimat pewnie jeszcze bardziej by mnie urzekł, chociaż i tak jestem oczarowana Miniaturzystką. Nie myślałam, że wywoła we mnie tyle emocji. Końcówkę przepłakałam. Z chęcią kiedyś wrócę do tej historii, a jeśli Wy jej jeszcze nie znacie, możecie się za nią rozejrzeć. Polecam.

Jessie Burton
Miniaturzystka
Wydawnictwo Literackie
Warszawa 2014

Katarzyna Michalak "Nie oddam dzieci!"


Przyznaję szczerze i bez bicia, że Nie oddam dzieci! to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Michalak. Widziałam wiele pozytywnych recenzji tej książki. Miała wycisnąć ze mnie łzy i sprawić, że niebo już nigdy nie będzie takie niebieskie. Zobaczcie zresztą, jak wydawca reklamuje tę powieść:
Najmocniejsza powieść Katarzyny Michalak. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, wzrusza do łez. A przecież ta historia może się przydarzyć każdemu…

Michał Sokołowski, młody i utalentowany chirurg oddany swojej pracy, nie zauważa momentu, w którym staje się ona ważniejsza niż rodzina. Dopiero gdy jego ukochana żona i najmłodszy synek giną pod kołami rozpędzonego samochodu, Michał zrozumie, co tak naprawdę jest ważne. Za późno…
Ale to nie koniec jego tragedii. Los bywa okrutny, a ludzie jeszcze bardziej. Pogrążonego w rozpaczy mężczyznę czeka jeszcze jeden cios, który spadnie z najmniej spodziewanej strony.
Zrozpaczony ojciec musi podjąć o desperacką walkę o prawa do opieki nad pozostałymi dziećmi i stawić czoła nie tylko wymiarowi sprawiedliwości, ale i tym, którzy powinni stać po jego stronie.
Michał musi znaleźć w sobie siłę, by wykrzyczeć: Nie oddam dzieci! Albo… utraci je również.

Tę powieść musisz przeczytać…
Ta historia może zmienić Twoje życie…
Ten dramat może się rozegrać tuż obok Ciebie…

Dramatyczna, wstrząsająca i do bólu prawdziwa – oto długo oczekiwana książka Katarzyny Michalak z obyczajowej „serii z czarnym kotem”.

Po takim opisie powinnam wyglądać nad książką tak:


Powinnam, ale wcale tak nie wyglądałam. Zdecydowanie bliżej było mi do tego:


Wiem, że to mało profesjonalne, ale muszę to napisać: LOL, co ja paczę...
Skoro to miała być najmocniejsza książka tej autorki, to wolę nie myśleć, jak wyglądają te gorsze... Dlaczego?
Po pierwsze, w prologu autorka streściła całą książkę i zasadniczo nie było jej po co czytać. Dowiedzieliśmy się, że jeden z mężczyzn straci żonę, drugi zostanie powieszony, a trzeci, ten najgorszy z najgorszych, zostanie surowo ukarany za to, co zrobił. Im dalej w las, tym było gorzej. Autorka odliczała czas do śmierci głównej bohaterki. Strasznie mnie to denerwowało.
Po drugie, Katarzyna Michalak pisze o sprawach, o których nie ma bladego pojęcia. Nie wie, jak wygląda praca w szpitalu, komu podaje się na co leki. Nie wspominając już o tym, że nie zna się zupełnie na tym, w jaki sposób toczą się postępowania śledcze i rozprawy w sądzie. Absurd gonił absurd. Nie będę wymieniać wszystkich, bo do rana bym nie skończyła, ale podam kilka przykładów.
  • Mężczyzna po wypadku samochodowym, którego w sumie nie powinien przeżyć, wychodzi jak gdyby nigdy nic ze szpitala w pożyczonych ciuchach. Nie ma go kilka godzin i nikt nie zauważa jego wyjścia. Ja wiem, że polska służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia, ale na miłość boską, w szpitalu są obchody, pielęgniarki mierzą temperaturę i nie ma opcji, żeby ktoś sobie wyszedł na spacer.
  • Ratownicy medyczni tak po prostu wyjmują umierającą kobietę ze zgniecionego samochodu, robią jej cesarkę i na świat przychodzi zdrowe dziecko. Cesarskie cięcie to operacja. Jej wykonanie zajmuje jednak trochę czasu i nienarodzone chłopczyk nie miałby raczej szans na przeżycie. Udusiłoby się. Pomijając fakt, że przy tak uszkodzonym samochodzie mogło dojść do uszkodzenia płodu. Gdyby pani Michalak o tym trochę poczytała, zastanowiłaby się nad tym, co pisze.
  • Nikt nie zauważa tego, że dzieci śpią w schowku w szkole. Może dla innych to normalne?
  • Michał nie idzie z najmłodszym synkiem do lekarza, choć ten ma spore kłopoty ze zdrowiem i drze się jak stare prześcieradło przez większość czasu.
Uwierzcie mi, mogłabym wymieniać tak w nieskończoność. Nie zrobię tego jednak, lubię Was i nie będę Was katować. Wystarczy, że ja przez to przeszłam.
Co jeszcze sprawiło, że to zła książka była? Przerysowani bohaterowie. Źli ludzie byli tak okropni, że aż śmieszni. Nie dość, że, za przeproszeniem, pieprzyli niemal wszystko, co się rusza, ćpali, chlali na umór, to jeszcze podpalali bezdomnych. Nieporozumieniem była dla mnie też kreacja rodziny Michała. Bliscy, zamiast pomóc mu uporać się ze stratą, po prostu wypięli się na niego i chcieli mu odebrać dzieci.
Narrator był do bólu wszechwiedzący i ciągle mówił, co się stanie, w razie jakbyśmy sami tego nie wywnioskowali po tym, co przeczytamy. I jeszcze uderzał w patetyczne tony. Nie wiem po co, niektóre ciągi przyczynowo-skutkowe były tak nielogiczne, że to aż bolało.
Gwoździem do trumny był język, jakim posługiwała się autorka. O związkach frazeologicznych nie ma pojęcia, rzuca terminami, a nie do końca wie, co właściwie znaczą. Moja korektorska dusza krwawiła, gdy to czytałam. Gdybym ja dostała taki tekst do korekty, nie przeszedłby.
To jest najgorsza książka, jaką do tej pory czytałam. Nie wiem, na czym inni się zachwycają. Nie umiem pozytywnie ocenić czegoś, co jest jednym wielkim absurdem. To po prostu zła książka była...

Katarzyna Michalak
Nie oddam dzieci!
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2015

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #11 Agnieszka Olejnik "Dante na tropie"


O tej książce słyszałam sporo dobrego od wielu osób, jednak dość długo nie mogłam przekonać się do tego, by po nią sięgnąć. Obawiałam się wątku dotyczącego perypetii miłosnych bohaterki. Bałam się, że ten wątek pogrąży powieść. Na szczęście mile się rozczarowałam. Zresztą przekonajcie się sami.
Anna Drozd jest bibliotekarką. Nie ma zbyt wielu znajomych, stroni od życia towarzyskiego. Jedynym towarzyszem jej wypraw jest wyżeł weimarski, Dante. Pewnego dnia spokój kobiety zostaje zburzony przez przedmiot przyniesiony przez psa podczas spaceru. Dante kładzie u stóp swojej pani zniekształcony ludzki palec. Przerażona kobieta udaje się na komisariat, by złożyć zawiadomienie. Niemalże natychmiast staje się główną atrakcją małego miasteczka. Biblioteka przeżywa oblężenie ciekawskich ludzi. Anna nie czuje się zbyt dobrze w tej sytuacji. Za namową przyjaciółki postanawia prowadzić prywatne śledztwo. Jaki będzie jego wynik? Do kogo należy ów zniekształcony palec? Kim jest tajemniczy mężczyzna, który pojawi się u boku Anny? Na te wszystkie pytania odpowie Wam lektura Dantego na tropie.
Jestem wdzięczna autorce za to, że nie wysunęła na pierwszy plan wątku dotyczącego spraw miłosnych Anny. Nie wiem, czy przebrnęłabym przez książkę, gdyby było inaczej i czy polubiłabym główną bohaterkę tak bardzo, jak teraz. Była co prawda odludkiem, ale liczyłam na to, że sprawa morderstwa się rozwiąże, a pani bibliotekarka poskleja swoje życie. Największą sympatię czuję do Magdy, tajemniczej przyjaciółki Anny. Taka znajoma to skarb, cieszę się, że była z właścicielką Dantego w trudnych chwilach. Irytował mnie za to Mateusz, który, podobnie jak Anna, prowadził własne śledztwo. Od samego początku coś mi w nim nie pasowało. Nie pomyliłam się za bardzo co do jego osoby, ale nic więcej już nie powiem. Dodam tylko, że zakończenie zwaliło mnie z nóg. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Lepszej reklamy tej książce już nie potrafię zrobić. Jeśli spektakularny finał Was nie zachęci, to nie wiem, co może.
Dantego na tropie czyta się bardzo szybko. Pochłonęłam go w dwa wieczory. Jestem pełna podziwu dla siebie, że nie usnęłam, gdy po całym dniu pracy kładłam się z tą książką do łóżka. Sporo się działo, więc musiałoby być ze mną bardzo źle, gdybym skapitulowała i zasnęła w trakcie lektury.
Mam nadzieję, że nie odstraszy Was romans zapowiadany na okładce. Uwierzcie mi, dało się go przetrawić. To była miła odmiana. Co prawda trupów tu trochę było, ale odpoczęłam przy tej książce. Wam życzę tego samego.

Agnieszka Olejnik
Dante na tropie
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2015

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka