Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #550 Rob Hart "Anonimowi skrytobójcy"

 

Zabić jest łatwo. Przestać – to prawdziwa sztuka.

Mark był najniebezpieczniejszym płatnym mordercą na świecie, ale przekonał się boleśnie, że dotychczasowa praca zmieniła go w potwora. Porzucił dawny zawód i dołączył do grupy byłych skrytobójców realizujących dwunastopunktowy program powrotu do normalnego życia.

Mark zostaje brutalnie zaatakowany przez nieznanego napastnika i musi uciekać. Odwiedza Nowy Jork, Singapur i Londyn, unika kolejnych ataków, zbiera poszlaki, próbuje rozwiązać zagadkę, kto go ściga. Nie może nikogo zabić ani dać się zabić. Przekonuje się, że dla mordercy, który powrócił na właściwą drogę, życie bez przemocy to prawdziwy problem.

Mark był płatnym mordercą. Teraz próbuje zmienić swoje życie. Zaczął uczęszczać na spotkania grupy byłych skrytobójców, która realizuje 12-punktowy program powrotu do normalnego życia. I wszystko idzie całkiem nieźle. Do czasu. Zostaje bowiem brutalnie zaatakowany przez nieznanego napastnika, co zmusza go do ucieczki. Podróżując po świecie, próbuje odkryć kto i dlaczego chce się go pozbyć.

Macie czasem tak, że im bardziej jakaś książka jest polecana, to tym większego nabieracie dystansu, podchodząc do niej? Ja właśnie tak miałam. Kiedy zobaczyłam sporo polecajek, zrobiłam się czujna. Mignęły mi też pozytywne recenzje książki. Nie czytałam ich, żeby niczego sobie nie sugerować, chciałam przekonać się na własnej skórze, czy ta opowieść mi siądzie. I siadła. Od pierwszych stron.

Główny bohater zdobył moją sympatię i nie chciałam, żeby cokolwiek mu się stało. Jego troska o kota mnie kupiła. Własnego bym z nim zostawiła. Ale nie tylko dlatego go polubiłam. Patrzenie na świat oczami kogoś, kto musiał analizować sytuację, by nie dać się złapać po tym, co zrobił, to było ciekawe doświadczenie. Czułam napięcie, gdy czytałam te fragmenty. Moją uwagę przykuła też Astrid. Specyficzna postać. Podziwiam to, jak zachowała się, gdy Mark dotarł do niej na początku powieści.

W powieści dzieje się dużo, nie było tu dla mnie ani jednego momentu, który uznałabym za przegadany. Na plus podróże w różne zakątki świata. Singapur najbardziej do mnie przemówił, to jedzenie... Aż się głodna zrobiłam, gdy sobie o tym przypomniałam.

Ze mną i z powieściami sensacyjnymi bywa różnie. Tym razem zagrało. Momentami żołądek podjeżdżał mi do gardła, ale nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Nie wiem, czy by mi się podobała, ale może o tym się przekonam przy okazji :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka