Paryż, marzec 1831 roku.
Valentin Verne, młody inspektor policji o anielskiej twarzy i sercu pełnym cieni, kieruje biurem do spraw tajemnych, nieoficjalnym wydziałem stworzonym do rozwiązywania nadprzyrodzonych zbrodni.
Pewnego dnia w jego gabinecie zjawia się elegancka kobieta o delikatnych rysach, kasztanowych lokach i powolnych gestach. Madame Mélanie d'Orval, równie mocno jak rozwiązać zagadkę śmierci nastoletniej córki, pragnie zrozumieć, co wydarzyło się z jej mężem. Mężczyzna wpadł w szpony podejrzanego medium, które przekonało zrozpaczonego ojca, że może skontaktować się z duchem zmarłej.
Madame d'Orval jest pewna, że Verne'owi wystarczyłby udział w jednym ze słynnych seansów spirytystycznych, by zdemaskować oszusta.
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam w literaturze motyw seansów spirytystycznych. W filmach też, tylko przeważnie patrzę na nie przez palce. Jestem odważna, ale do czasu ;)
W gabinecie Valentina Verne'a pojawia się madame Mélanie d'Orval. Kobieta próbuje rozwiązać zagadkę związaną ze śmiercią nastoletniej pasierbicy, Blanche. Niepokoi się również o męża, Ferdinanda. Ten uwierzył, że medium jest w stanie skontaktować go z duchem zmarłej. Ten wątek przypomniał mi nieco to, co działo się w "Duchach w Wenecji" Agathy Christie.
Początkowo nie zaklikało u mnie z tą powieścią. Złapałam się na tym, że jestem w trzecim rozdziale, ale właściwie nie wiem, co przeczytałam. Trudno było mi wejść do tego świata. Udało się dopiero za drugim razem. Mam też takie poczucie, że zdecydowanie więcej dzieje się w drugiej części powieści.
Nie sposób odmówić tej książce klimatu. Czasem czułam ciarki na całym ciele. A kiedy pojawiały się spirytystyczne wstawki... Po przeczytaniu jednej z nich miałam ochotę sprawdzić, czy nie mam nieproszonego gościa za firanką albo pod łóżkiem. Dobrym smaczkiem były też dla mnie zostawiane dla Valentina wiadomości.
Z całego serca pokochałam Eugénie. Pojawiła się na początku książki i z miejsca mnie kupiła. Uśmiałam się, gdy czytałam o tym, jak rozegrała rozmowę o pracę. Cieszę się, że nie zabrakło tutaj takich wnoszących odrobinę uśmiechu scen. W przeciwnym przypadku powieść byłaby naprawdę mroczna.
Czułam niemal fizyczny ból, gdy widziałam, z jaką stratą mierzy się Ferdinand. Jestem w stanie zrozumieć, że chwytał się wszystkiego, by choć na moment znów móc zobaczyć się z Blanche. Według mnie ten wątek był dopracowany i wzbudził we mnie sporo emocji.
Pomimo początkowych trudności polubiłam się z tą powieścią. Przeniosła mnie w czasie do mrocznego Paryża, utrzymała mnie w napięciu, sporo dzieje się w finale. Na koniec jedna uwaga - ta powieść to druga część cyklu, jeśli poczuliście się zaintrygowani kwestią związaną z seansami spirytystycznymi, to nadróbcie poprzednią część. Inaczej będziecie czuli się nieco zagubieni w trakcie lektury.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)