Nikt nie odmawia Matce Przełożonej. Nikt, kto chce pozostać przy życiu.
Świat, który znamy, przestaje istnieć. Po wielkiej katastrofie historia zatacza koło, cywilizacja cofa się do Średniowiecza, udaje się przetrwać zaledwie garstce ludzi. Trwa dramatyczna walka o dostęp do wody, powietrze jest gęste od zarazy. Do dawnego klasztoru, a obecnego Domu Świętego Siostrzeństwa trafia grupa kobiet. Wszystkie muszą wyrzec się pochodzenia, prostackich idei, brudu nocy, który pełznie im we krwi. Każda chce zostać Oświeconą. Jedna z Niegodnych opisuje pod osłoną nocy co dzieje się za murami klasztoru. Tortury, przerażające ceremonie. Wszystko pod ścisłym nadzorem okrutnej Siostry Przełożonej, nad którą stoi tylko „On”. Nikt nie wie, kim jest, ale to właśnie “On” dominuje z cienia.
Ojej. Tak, wiem, to bardzo merytoryczna wypowiedź, ale to pierwsze, co przychodzi mi do głowy, gdy myślę o tej książce. Kiedy przeczytałam jej opis, mówiący o tym, że ludzie cofnęli się do średniowiecza i muszą walczyć o przetrwanie, a jeszcze po drodze jest tajemniczy dawny klasztor, poczułam się zaintrygowana. Chciałam dowiedzieć się, o co chodzi z Niegodnymi, Oświeconymi i z okrutną Siostrą Przełożoną.
Świat wykreowany w tej powieści jest mroczny, to muszę przyznać. Niektóre sceny mroziły mi krew w żyłach, na przykład nadawanie imienia czy to, co działo się, gdy okazało się, że w klasztorze przebywał mężczyzna. Nie jest to książka dla czytelników o słabych nerwach, czasami jest bardzo krwawo. Mam jednak ogromny problem z tym, w jaki sposób jest prowadzona narracja. Niektóre zdania są urwane, w części pojawiają się przekreślenia. Czasem musiałam mocno zastanowić się nad tym, o co chodzi, co przeczytane przed chwilą zdanie ma mi powiedzieć.
Mam wrażenie, że przez to, jak napisana jest ta książka, gubi się jej przesłanie. Nie byłam w stanie przeczytać więcej niż 10 stron dziennie, czułam się zmęczona, musiałam poukładać sobie w głowie to, co autorka chciała mi powiedzieć. I miałam też przesyt przemocy. Jeśli jesteście tu ze mną od dłuższego czasu, wiecie, że lubię krwawe opowieści, tu jednak było aż za ślisko od krwi.
To książka, która albo zachwyci, albo umęczy czytelnika. Mnie niestety bliżej do tej drugiej grupy. Nie zabrakło momentów, które sprawiały, że chcę czytać dalej, choć czuję narastający niepokój, ale były też chwile, które mnie od tej książki odrzucały.
Bardzo specyficzna powieść. Mnie nie siadła, za jakiś czas pewnie o niej zapomnę. Jeśli lubicie psychodeliczne i przesiąknięte krwią historie, może się tutaj odnajdziecie.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Mova.
Mnie by chyba zmęczyła :)
OdpowiedzUsuń