Nadchodzące Boże Narodzenie miało być dla Dionizy Remańskiej wyjątkowe. Niestety, zamiast kameralnych świąt z bliskimi, czeka ją pobyt w górskim pensjonacie swojego pracodawcy. Do Niźniej Polany przyjeżdżają znajomi szefa, a prywatna detektyw, w ramach przysługi, ma się nimi zaopiekować.
I być może nie byłby to taki zły czas, gdyby goście nie okazali się problematyczni, zima nie sparaliżowała okolicy, a pod choinką nie znaleziono ciała kobiety.
Na szczęście Dionizie towarzyszy Ratio, przyjaciel, na którego kobieta mogła liczyć już wielokrotnie. Wspólnie mają szansę nie tylko opanować chaos, ale także odkryć, kto stoi za zbrodnią, i zapewnić bezpieczeństwo pozostałym gościom. Z powodu trudnych warunków atmosferycznych nie mogą bowiem liczyć na pomoc policji.
Tymczasem morderca wciąż jest wśród nich.
I szykuje kolejny makabryczny prezent.
Dioniza Remańska powraca. Tym razem musi wyjechać do górskiego pensjonatu swojego szefa. Ma tam przyjąć jego gości. To miało być łatwe do wykonania zadanie. Tyle że przybysze od samego początku sprawiali problemy, świat pogrążył się w śnieżnej zamieci, a pod choinką zamiast prezentów znalazł się trup. Dioniza i towarzyszący jej Ratio próbują rozwiązać zagadkę tajemniczego zgonu kobiety.
Od razu zaznaczam, że jeśli nie czytaliście poprzednich części tego cyklu, to możecie sobie odpuścić lekturę tej książki, relacje między Dioną a Ratiem będą dla Was niezrozumiałe. Wątki związane z Szymonem bardziej ogarniecie, ale lepiej zapoznać się z cyklem od początku. Zwłaszcza że nie jest to najlepsza jego część.
Jeśli jesteście ze mną dłużej, to wiecie, że jedyne zimowe książki, po jakie sięgam w okresie świątecznym, to te, w których pojawia się truposzek. Romanse z takim uczuciem "ooooch" na serduszku po lekturze kompletnie mi nie leżą. I tym razem mój wybór padł na najnowszą powieść Hanny Greń. Mam jednak mieszane uczucia, jeśli o nią chodzi.
Uwielbiam to, jak autorka zarysowała relacje między Dioną i Ratiem, kupuję je z całym dobrem inwentarza. Podobnie sprawa ma się z tym, co tyczy się Szymona. Do ich wątków nie mam zastrzeżeń, niektóre ich dialogi wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Tyle że sprawa w pewnym momencie się skomplikowała.
Możecie sobie pomyśleć, no, Zwierzyńska, masz truposzka pod choinką, krew się przelała, o co chodzi? Ano o to mi chodzi, że o ile nie mam nic do samej kwestii związanej z kryminalną zagadką, bo ciekawie patrzyło mi się na to, jak Diona i Ratio próbują rozwiązać tajemnicę, o tyle poraziła mnie rozwiązłość rodziny, która przyjechała do hotelu. Bez wchodzenia w szczegóły, ale to jest książka zdecydowanie dla pełnoletnich czytelników. Poruszane w niej wątki są kontrowersyjne i po incydencie w łazience trudno było mi powtrzymać się od rzucania książką po pokoju. Nie należę do specjalnie pruderyjnych osób, ale czułam się niekomfortowo, czytając wynurzenia na temat pewnego bardzo jurnego pana i tego, kto wpadał mu do łóżka. Mdli mnie na samą myśl. Jeśli takie było zamierzenie autorki, to gratuluję, udało się. Chociaż z drugiej strony żal mi dzieci, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Można w nie rzucać kamieniami, że są sobie winne, ale z drugiej strony, wzorzec idzie z góry. Fakt, obrzydzał mnie ten wątek, ale też dał mi do myślenia.
Mam wrażenie, że przez to, że pojawia się tutaj wielu bohaterów, niektórzy z nich byli potraktowani po macoszemu. I to też sprawiło, że w moich oczach pewnym sytuacjom zabrakło głębi. Na przykład nie poczułam nic, gdy pod choinką znaleziono ciało. Już bardziej ruszyła mnie scena z przechylaniem się przez barierkę. Kto czytał książkę, będzie wiedział, o co mi chodzi.
Tradycji stało się zadość. Świąteczna opowieść z truposzkiem w tle zaliczona. Dużo się działo, emocji mi nie zabrakło, ale jak wspomniałam, szkoda, że wątki drugoplanowych bohaterów nie były bardziej pociągnięte.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)