Poniedziałki ze zbrodnią w tle: # 452 Kate Alice Marshall "Nikt nie może wiedzieć"


Emma nie powiedziała mężowi zbyt wiele o swojej przeszłości. Wyznała tylko, że jej rodzice nie żyją, a z siostrami od lat nie utrzymuje kontaktu.

Kiedy jednak małżeństwo wpada w kłopoty finansowe, Emma wyjawia, że ona i jej siostry są właścicielkami domu po rodzicach. Nie mogą go sprzedać, ale mogą w nim zamieszkać.

Decyzja o przeprowadzce zmusza Emmę do zdradzenia kolejnych sekretów. Że w okazałej rezydencji zginęli jej rodzice.

Że zostali zamordowani.

I że niektórzy twierdzą, że zrobiła to Emma.

Osierocone siostry nigdy nie rozmawiały o tym, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Po latach rozłamu, powrót do domu może je znów do siebie zbliżyć, ale też odsłonić rodzinne i małomiasteczkowe sekrety.

Wyobraźcie sobie, że znajdujecie swoich rodziców martwych. Nie odeszli z tego świata śmiercią naturalną. Ktoś ewidentnie w tym im pomógł. Na dodatek widzicie jedną ze swoich sióstr we krwi. Nie jest ranna, więc to musi być krew rodziców. Skąd się tam wzięła? Czy dziewczyna mogła mieć coś wspólnego z morderstwem? Wygrywa w Was chęć oddania rodzicom sprawiedliwości czy ochronienia rodziny? Emma stanęła kiedyś przed takim dylematem. Po latach wraca do rodzinnego domu, ma tam zamieszkać z rodziną, którą założyła. Kobieta będzie musiała stanąć oko w oko z przeszłością oraz z siostrami, z którymi nie rozmawiała od lat.

Muszę przyznać, że autorka miała całkiem niezły pomysł na fabułę i zgrabnie radziła sobie z podrzucaniem fałszywych tropów. Kilka razy zmieniałam zdanie na temat tego, co stało się tej nocy, gdy rodzice Emmy zostali znalezieni martwi. Kto i dlaczego pomógł im odejść z tego świata. Im więcej faktów wychodziło na światło dzienne, tym bardziej jeżył mi się włos na głowie.

To nie tylko historia o morderstwie. Jest tutaj gęsto od tajemnic rodzinnych. Nie chcę za bardzo zdradzać fabuły, ale pojawia się tutaj kwestia dotycząca tresowania dzieci. Inaczej nie umiem ubrać w słowa tego, jak Emma i jej siostry były wychowywane. One nie miały nic do powiedzenia. Miały kiwnąć głową na to, co powiedzieli rodzice. Jedna ze scen karania sprawiła, że zabrakło mi tchu. Ostrzegam, że jeśli macie problem z przemocą skierowaną do dzieci lub sami jej doświadczyliście, to lektura tej powieści może być dla Was momentami trudna.

Autorka dobrze oddała klimat miejscowości, w której wszyscy się znają, przez lata nie zapominają złych rzeczy, a jeśli czegoś nie wiedzą, to sobie dopowiadają, żeby tylko pasowało do ułożonej przez nich w głowie narracji. 

Teraz kilka słów na temat bohaterów powieści. Specjalnie nie posłużę się imionami, żeby nie zaspoilerować i nie naprowadzić Was na baczne przyglądanie się komukolwiek. Jedna z kobiet pojawiających się na kartach tej powieści od samego początku wzbudzała mój niepokój. Niby chciała dobrze, ale to, w jaki sposób załatwiała sprawy... Cieszę się, że nikogo takiego nie mam w rodzinie.

Na koniec jedna rzecz, która bardzo mocno uderzyła mnie po oczach - kwestia korekty i redakcji. Tu mam sporo zastrzeżeń. Przydałoby się, żeby z tą książką ktoś na spokojnie siadł, żeby nad nią pracować. Historia jest sprawnie poprowadzona i szkoda, że położono kwestie językowe z nią związane.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka