Gdy Amelia Wright wygrywa weekend w Szkocji, ma nadzieję, że pobyt z mężem na odludziu pomoże jej naprawić rozpadający się związek. Kobieta nie może znieść tego, że jest przez Adama niezauważana. I to nie dlatego, że cierpi on na prozopagnozję, przez co nie jest w stanie rozpoznać twarzy nawet własnej żony. Największym problemem w tej relacji jest pracoholizm mężczyzny. Scenarzysty, który wciąż czeka na przełom w karierze.
Czy wyjechalibyście na weekend w nieznane miejsce na odludziu, żeby ratować małżeństwo? Dorzucę jeszcze od siebie, że wyjazd tam byłby wygraną w tajemniczej loterii, na temat której wiele nie wiadomo, nie rozmawialibyście z gospodarzem miejsca, do którego wyjeżdżacie. Ale jest za darmo, tylko musicie tam pojechać w konkretnym terminie, kij z tym, że za oknem szaleje burza śnieżna. Ja nawet najmniejszego palca bym nie wystawiła za drzwi. Jednak Amelia postanawia wyciągnąć swojego męża Adama na taki wyjazd. Mężczyzna cierpi na prozopagnozję, przez co nie jest w stanie rozpoznać twarzy nawet własnej żony, na dodatek jest pracoholikiem, więc z kochanków stali się współlokatorami i Amelia zamierza to zmienić.
Do pewnego momentu wciągałam tę książkę jak spaghetti. Co prawda podziwiałam głupotę, znaczy się odwagę Amelii, żeby wyruszyć z domu podczas burzy śnieżnej, żeby tylko podjąć próbę ratowania małżeństwa, ale zaintrygowała mnie ta opowieść. Chociaż przyznam, że nie polubiłam ani Amelii, ani Adama. Nie wyobrażam sobie tego, żeby tkwić w związku funkcjonującym na takich zasadach jak u nich, ale nie chcę wchodzić w spoilery. Musi Wam wystarczyć to, że każde z nich patrzy swojego, zapominając o tym, że związek nie polega na tym, żeby za wszelką cenę postawić na swoim, ewentualnie coś wymusić. To sztuka kompromisów, która nie jest im znana. W pewnym momencie pojawia się postać, która mnie zaintrygowała, Robin. Moim zdaniem bez niej ta książka sporo by straciła. Na fragmenty z nią czekałam z utęsknieniem, choć nieco mnie przerażała.
Miejsce akcji także wzbudzało we mnie niepokój. Nie wyobrażam sobie spania w kościele przerobionym na nocleg. Za żadne pieniądze. A już w takim położonym w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc - nigdy w życiu. Jeszcze jak sobie pomyślę o nagrobkach za ścianą, dziękuję, postoję.
Smaczkiem są listy pisane przez żonę do męża z okazji rocznicy ślubu. Widać, jak na przestrzeni lat ta relacja się zmieniała. Niektóre fragmenty są bardzo emocjonalne i mogą być trudne do dźwignięcia dla wrażliwych czytelników. Sama miałam problem z przejściem przez czwartą rocznicę. Mocno przeżyłam to, co się podczas niej stało.
W pewnym momencie dochodzi do zwrotu akcji. Większość czytelników jest nim zachwycona, ja tego nie kupuję. Postaram się bez wchodzenia w spoilery wyjaśnić, o co mi chodzi. Otóż nasi bohaterowie mają tajemnice, związane między innymi z pochodzeniem. I tu jest moje pytanie, czy na oficjalnych dokumentach w tym uniwersum nie ma informacji o rodzicach i czy bohaterowie w ogóle takowe widzieli? I poziom nieogarnięcia życiowego jednej z postaci, tego, że pewnych rzeczy nie sprawdziła, mnie poraził. Nastolatkowi coś takiego bym puściła płazem, nie dorosłemu człowiekowi.
Reasumując, ta książka skłania do myślenia o tym, na ile faktycznie znamy drugą osobę i dokąd może zaprowadzić małżeństwo, w którym ludzie żyją obok siebie. Czytało mi się ją dobrze, choć końcówka do mnie nie przemówiła.
Premiera książki odbędzie się już jutro.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)