Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #525 Przedpremierowo! Eeva Louko "Morderstwo na Wyspie Szczęścia"

 

Ronja Vaara jest dziennikarką po trzydziestce i od dawna mieszka za granicą. Po latach musi jednak wrócić w rodzinne strony, na wyspę Lauttasaari. Na miejscowej plaży odnaleziono bowiem zwłoki jej ojca.

Spotkanie przyjaciół z dzieciństwa jest dla niej zarówno pocieszające, jak i bolesne. Na domiar złego prowadzący dochodzenie młody policjant wydaje się nie wykonywać swojej pracy tak, jak należy.

Choć Ronja nie miała z ojcem bliskiej relacji, bierze sprawy w swoje ręce. Bada przeszłość mężczyzny, prowadząc własne śledztwo i odkrywając głęboko skrywane sekrety lojalnych wobec siebie mieszkańców wyspy.

Harri Vaara, ojciec Ronji, zostaje znaleziony martwy. Chociaż kobieta nie miała z nim zbyt dobrych relacji, ta wiadomość ścina ją z nóg. Wraca do rodzinnej Finlandii nie tylko po to, by pochować ojca, ale również po to, by dowiedzieć się, kto go zamordował. Harri niczym się nie wyróżniał, uczył kiedyś dzieci historii, był zamknięty w sobie, nie miał znajomych. Ronja wyrusza w podróż w przeszłość, by dowiedzieć się, co doprowadziło do tragedii.

Ależ ta książka miała klimat. Fińskie powieści, z którymi do tej pory miałam do czynienia, robiły robotę już samym miejscem akcji. Kiedy czytałam o szybko zapadającym zmroku, chłodnej wodzie, czułam ciarki na całym ciele. Czułam się niepewnie, gdy Ronja wychodziła z mieszkania ojca. I nie dziwię jej się, że ona również czuła się niepewnie w ojczyźnie.

Początkowo nie umiałam przekonać się do głównej bohaterki. Uciekała, zamiast mierzyć się z przeciwnościami. Jednak im bliżej ją poznawałam, tym wydawała mi się bliższa. Nie miała łatwego życia. Powiedzieć, że jej rodzice byli specyficzni, to nie powiedzieć o nich nic. I tak całkiem nieźle sobie poradziła. Ściskało mnie w gardle, gdy czytałam o tym, co działo się z nią po śmierci ojca. 

Postać Harriego, na pierwszy rzut oka nudna, okazała się intrygująca. Nie podejrzewałabym go o dokonanie pewnych rzeczy, które miał na koncie. Im więcej o nim wiedziałam, tym bardziej mnie zaskakiwał. I żałuję, że poznałam go dopiero po jego śmierci.

Za to nie mogłam znieść Antona, czyli policjanta, który zajmował się śledztwem. To była dla mnie jedna z tych postaci, której z całego serca życzyłam nadepnięcia gołą stopą na klocek LEGO. Czasem zastanawiałam się, co on robi w policji. 

Intryga kryminalna nie była dla mnie oczywista. Kilka razy zmieniałam swoje zdanie co do wersji wydarzeń. Raz przemknęło mi przez myśl faktyczne rozwiązanie, że może to ta właśnie osoba stoi za śmiercią Harriego, ale brakowało mi sporo kloców, żeby ułożyć zagadkę w całość. I kiedy już poznałam rozwiązanie, poczułam na sercu jakiś ciężar. Cała ta historia jest dość mocno nacechowana emocjonalnie. Pozostawia z wieloma pytaniami, między innymi o to, czy znamy bliskich nam ludzi i do czego człowiek jest w stanie się posunąć, żeby kogoś ukarać.

To dobry początek serii. Owszem, pojawiły się tutaj przewidywalne wątki, takie niemal hollywoodzkie, ale niespecjalnie mi przeszkadzały. Dałam się pochłonąć mrocznej Finlandii, miejscu, w którym niby wszyscy się znają, a tak naprawdę nie wiedzą o sobie nic. Jestem ciekawa, co autorka jeszcze mi pokaże, z niecierpliwością będę czekać na jej kolejną powieść.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka