Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #519 Tomasz Żak "usuń_to!"

 

Umiera znany polski raper Dawid Dybuk, który wykorzystywał swoją muzykę do ewangelizacji. Policja uznaje śmierć artysty za samobójstwo, jednak żona Dybuka nie zgadza się z tą teorią. Do zbadania sprawy kobieta zatrudnia prywatnego detektywa Adama Jensena.

Jensen, wdowiec i samotny ojciec, w pracy znajduje ukojenie. Postanawia porozmawiać ze znajomymi muzyka, związanymi z nim wspólną pracą, wiarą, a także potworną tajemnicą sprzed lat. Tajemnicą, która zamieniła życie kilku osób w koszmar.

Kiedy przeczytałam w opisie tej książki, że akcja będzie dotyczyć śmierci polskiego rapera, który używał swojej muzyki do ewangelizacji, poczułam się zaintrygowana. Jego żona nie wierzy w to, że Dawid tak po prostu odebrał sobie życie. Zatrudnia prywatnego detektywa Adama Jensena, aby ten zbadał sprawę.

To jest książka, która może mocno podzielić czytelników. Mnie początkowo nie rzuciła na kolana i potrzebowałam trochę czasu, żeby się w nią wciągnąć. Do 1/4 miałam dość mieszane uczucia w przypadku tej historii, ale kiedy pojawiło się więcej bohaterów, zaczęło robić się ciekawie. Od razu ostrzegam, że sporo tutaj rzucania mięsem, więc jeśli jesteście wrażliwi na przekleństwa, to to nie jest książka dla Was.

Niektóre życiowe mądrości wygłaszane przez bohaterów tej książki sprawiały, że miałam ochotę odciąć sobie dopływ tlenu. I nie, nie jest to zarzut z mojej strony, po prostu nie lubię napompowanych testosteronem macho, którzy uważają, że rolą kobiety jest siedzenie cicho w domu i rodzenie dzieci. A takie elementy się tutaj znajdują. Nieziemsko irytował mnie Tomasz, a i Sophie, żona Dawida, czasem podnosiła mi ciśnienie. Zwłaszcza w kwestii jej relacji z matką.

Dużo tutaj nawiązań do wydarzeń, które miały miejsce niedawno. Dzięki temu łatwiej uwierzyć w tę historię. Nie jest oderwana od naszej rzeczywistości. Jeśli chodzi o intrygę, to nie mam większych zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób została poprowadzona, chociaż w pewnym momencie zaczęłam podejrzewać, co mogło do tego doprowadzić. I w sumie niewiele się pomyliłam. Jednak nie powiem, żebym czuła się z tego powodu rozczarowana. Zwłaszcza że jeden z wątków, które pojawiły się pod koniec, aż odebrały mi dech w piersi.

To była całkiem niezła literacka przygoda. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę, chociaż początkowo nie pałałam do niej sympatią. I nie pogniewałabym się, gdyby wydawca robił przypisy do wyrażeń z obcych języków. Hiszpański w miarę rozumiem, ale wyjaśnienia przydałyby się dla czytelników, którzy nie mieli z nim do czynienia. Ale spokojnie, nie jest tych wtrąceń dużo.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu SQN.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka