“Almas, Diament Pustyni” to historia młodej Jemenki, która wraz z mamą i dwiema siostrami opuszcza ojczyznę i wylatuje do słynącego z dobrobytu kraju. Po tym jak odszedł od nich psychopatyczny ojciec, ale też jedyny żywiciel rodziny zostają narażone na śmierć głodową. Pomimo że Zjednoczone Emiraty Arabskie oferują wiele, to Jemenkom ciągle brakuje funduszy. Z tego powodu Almas, najstarsza z córek, za namową kuzynki trafia na owiane tajemnicą imprezy szejka Dubaju. Przekonana, że jej jedynym obowiązkiem będzie zabawianie mężczyzn rozmową, nie spodziewa się, czym naprawdę przyjdzie jej zapłacić za wygodne życie rodziny.
Sięgając po tę książkę, wiedziałam, że mogę porwać się z motyką na słońce, bo to nie są do końca moje klimaty, ale postanowiłam zaryzykować. Nie samym kryminałem człowiek żyje i trzeba od czasu do czasu sięgnąć po coś innego.
Za sprawą tej powieści przenosimy się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, dokąd z Jemenu wraz z matką i siostrami przenosi się Almas. Jej ojciec opuścił rodzinę bez uprzedzenia, zostawiając swoje kobiety bez środków do życia. Przejawiał wcześniej wobec nich przemoc, ale nic nie wskazywało na to, że od nich odejdzie. Po wyjeździe do nowego kraju życie rodziny Almas zmienia się w nieustanną walkę o przetrwanie. Pojawiają się problemy finansowe. Z pomocą przychodzi wtedy Samira, kuzynka Almas. Za jej namową dziewczyna trafia do pałacu szejka. Jest przekonana, że jej rola ograniczy się do zabawiania rozmową mężczyzn. Jednak los szybko weryfikuje jej spojrzenie na sytuację. Przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę za to, by jej rodzinę było stać na godne życie.
Wyjdzie tutaj ze mnie moherowa ciocia, ale chciałabym zaznaczyć, że nie jest to książka dla niepełnoletnich czytelników. Są tutaj sceny seksu, których lepiej żeby młode oczy nie widziały. Sama czułam się bardzo niekomfortowo, czytając niektóre, a bardzo daleko mi do pruderyjności. Po prostu krew mnie zalewa, kiedy czytam o tym, jak pewnym osobom kasa w tyłku przewraca i wydaje im się, że mogą wszystko kupić.
Nie była to momentami łatwa emocjonalnie lektura. Bardzo zżyłam się z Almas i kiedy widziałam, przez co musi przechodzić, czułam, że wszystko się we mnie gotuje. Miałam ochotę przytulić ją i powiedzieć, że nie jest sama. Kilka razy w trakcie lektury miałam łzy w oczach. Dziewczyna nie miała łatwego życia, delikatnie mówiąc. Najgorsze było to, że nie bardzo mogła liczyć na czyjeś wsparcie. I tak, na początku była bardzo naiwna, ale w sumie czego można było spodziewać się po młodej dziewczynie, która niewiele o życiu wiedziała, była wychowywana w przekonaniu, że ma wyjść za mąż, rodzić dzieci, a resztą nie bardzo się przejmowano. Zapewnienie edukacji, a po co to komu? Almas nagle znalazła się w innym świecie i było widać, że się w nim nie odnajduje.
Bohaterowie są bardzo dobrze zarysowani, nie byli mi obojętni. Nie do końca wiem, co myśleć o Samirze. Wzbudzała we mnie sprzeczne uczucia. Za to matkę Almas rakietą w kosmos bym wystrzeliła. Ciekawie wykreowany był Nasir. Co prawda czasem chciałam i jego w kosmos wystrzelić, ale z biegiem akcji zaczęłam lepiej go rozumieć.
Byłabym w stanie uwierzyć, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Kinga Jesman ma bardzo lekkie pióro i kupiłam tę opowieść z całym dobrem inwentarza. Miałam wrażenie, że przeniosłam się w miejscu i towarzyszę bohaterom w tym, co się wokół nich dzieje. Chylę za to czoła przed autorką. Nie jest łatwo mnie doprowadzić do takiego stanu.
Ta historia pokazała mi, jak bardzo różnią się między sobą Arabowie. Wielu z nas ma tendencję do wrzucania ich do jednego wora, a oni nie są tacy sami. Warto otworzyć się na poznawanie innych kultur.
Jestem ciekawa, co jeszcze pokaże mi autorka. To pierwsza część cyklu, który bardzo dobrze się zaczął, jestem głodna kolejnych wrażeń.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Skarpa Warszawska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)