Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #507 Camilla Way "Złe dziecko"

 

Kiedy Beth znalazła odciętą główkę swojego ukochanego kanarka, od razu wiedziała. Pokazała otoczony strużką krwi łebek swojej pięcioletniej córce. Na widok błysku zadowolenia w jej oczach i z trudem ukrywanego uśmiechu Beth przeszył lodowaty dreszcz.
Wiedziała, że Hannah jest trudnym dzieckiem. Nie przypuszczała, że aż tak. Odrywała lalkom kończyny. Zrzuciła młodszego brata ze schodów. Beth codziennie umierała ze strachu, do czego jeszcze jej córeczka może być zdolna.
Ale Beth i jej mąż Doug mieli związane ręce. Od kiedy Hannah odkryła ich mroczne sekrety, mogli ją tylko z niemym przerażeniem obserwować. Z każdym dniem bali się coraz bardziej uśpionego w dziewczynce zła. Bo Hannah tylko czekała, aż będzie na tyle duża, żeby jej cios naprawdę zabolał.
"Gdy weszłam do jej pokoju, Hannah stała przy oknie, patrząc na ogród w dole. Wymówiłam jej imię, a ona odwróciła się i spojrzała na mnie. Jej oczy były ponure, na ustach majaczył leciutki uśmiech.
- Słucham,  mamusiu - odpowiedziała. - Co się stało?"

Wiecie, czego najbardziej boję się w horrorach? Nie potworów, nie powykrzywianych postaci, które nagle wyskakują znikąd. Małych dziewczynek. O borze szumiący. Jak ja widzę na ekranie małą dziewczynkę, to czuję ciarki na całym ciele. I podejrzewam, że widząc Hannah, też bym to czuła. Powiedzieć, że to było trudne dziecko, to nie powiedzieć o niej nic. Zrzuciła młodszego brata ze schodów, wywołała pożar, nękała inne dzieci. Bet i Doug, jej rodzice, mieli związane ręce. Bali się córki, ale nie mogli iść nigdzie, by prosić o pomoc, bo dziewczynka wiedziała coś, co mogło im zaszkodzić.

Hannah będzie mi się śniła po nocach. Za każdym razem, gdy pojawiała się w tej powieści, miałam ochotę pędzić po krucyfiks i okładać nim książkę, skrapiając ją obficie wodą święconą. Dziewczynka przerażała mnie od samego początku, a im więcej o niej wiedziałam, tym bardziej jeżyły mi się włosy na całym ciele, bo nie wiedziałam, do czego może być zdolna.

Akcja tej powieści toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. W przeszłości poznajemy Hannah i jej rodzinę, w teraźniejszości obserwujemy postępy w śledztwie w sprawie dotyczącej zniknięcia młodego mężczyzny. Te dwie płaszczyzny przeplatają się ze sobą, tworząc dość niepokojący obraz zła w najczystszej postaci. I autorka doskonale wie, kiedy przenieść się w czasie, żeby podsycić ciekawość czytelnika.

Pochłonęłam tę książkę jednym tchem. Mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o bohaterów. I nie chcę, żebyście odebrali to jako zarzut z mojej strony, wręcz przeciwnie. Oni są napisani w taki sposób, że raz chce się ich przytulić, a raz człowiek najchętniej osobiście spaliłby ich na stosie za to, co mają za uszami. Niektóre wątki przewidziałam, ale część z nich mnie zaskoczyła. Do tej pory siedzi we mnie zakończenie, które mnie zmroziło. Mój mózg po lekturze tej książki przypomina kisiel, ale ja uwielbiam być w takim stanie. Jeśli szukacie dobrego kryminału, to myślę, że ta powieść może Was zainteresować.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka