Rodzina Domańskich zostaje brutalnie zamordowana we własnym domu. Nie ma żadnych świadków zdarzenia, jest za to mnóstwo krwi i tajemnicze znaki na ścianach mieszkania. Śledztwem zajmuje się komisarz Jan Bury wraz ze swoją ekipą, do której przynależy Franek Staniszewski. Młody, bo taki jest jego pseudonim, dopiero wraca do pracy po podróży poślubnej i nie spodziewa się nadchodzącej katastrofy.
Pewnego dnia przychodzi do domu i nie zastaje w nim swojej żony. Czuje niepokój, a jego obawy się sprawdzają, gdy niespodziewanie otrzymuje wiadomość z nieznanego numeru. Okazuje się, że Agnieszka została porwana, a jedyną szansą na jej odzyskanie jest relacjonowanie postępów w śledztwie dotyczącym rodziny Domańskich.
Przerażony mężczyzna postanawia grać na zwłokę, jednak pojawiają się kolejne ofiary, a porywacz zaczyna tracić cierpliwość. Ulice miasta spływają krwią i nikt nie może czuć się bezpiecznie…
Moja relacja z tą powieścią przez pewien czas była trudna. Początek był mocny, ale potem nie było mi wcale tak łatwo złapać odpowiedni rytm.
Mamy brutalną zbrodnię. Rodzina Domańskich została brutalnie zamordowana. Śledztwo prowadzi ekipa Jana Burego. Wśród jej członków znajduje się Franciszek Staniszewski, który właśnie wrócił z podróży poślubnej. Pewnego dnia po powrocie do domu mężczyzna orientuje się, że jego żona zniknęła. Porywacz kontaktuje się z nim i oznajmia, że jeśli chce zobaczyć Agnieszkę całą, ma z nim współpracować i relacjonować mu przebieg śledztwa. Jak się okazuje, to ma być dopiero początek krwawej rzezi.
Jeśli chodzi o sceny, w których opisane jest miejsce zbrodni, to nie mam co do nich większych zastrzeżeń. Bez problemu, i ku zgrozie mojego żołądka, mogłam wyobrazić sobie to, o czym pisała autorka. Ostrzegam, te sceny nie należą do najprzyjemniejszych. Jestem weteranką, jeśli chodzi o tego typu literaturę, a momentami było naprawdę ciężko. I żeby nie było, nie jest to zarzut z mojej strony, wręcz przeciwnie, uwielbiam, kiedy książka mnie w ten sposób traktuje.
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o niektóre dialogi. Te prowadzone między Frankiem i osobą, która uwięziła jego żonę, wzbudzały we mnie niepokój. Za to już to, co mężczyzna mówił, gdy Agnieszka zniknęła, mam tu na myśli zwłaszcza jej matkę i osoby z pracy, już średnio mi się kleiło. Podejrzewam, że w normalnym życiu większości zapaliłaby się taka ogromna lampka "on ściemnia" na dźwięk jego słów. Wiem, że łatwo mi się go ocenia, bo przecież był w szoku, grunt usunął mu się pod nogami, ale już jego rozmówcy w takiej sytuacji nie byli i kupili to wszystko bez sprawdzenia. Dla mnie to było naciągane.
Książka dla mnie rozkręciła się na dobre za połową i od tego czasu już czytałam ją z zapartym tchem. Byłam ciekawa, co będzie działo się dalej, jakie tajemnice skrywają osoby, które zostały zamordowane. Zakończenie było moim zdaniem dobre, nie było mi obojętne to, co działo się z bohaterami, i poczułam, że coś ściska mnie w gardle, gdy je czytałam.
Reasumując, początek książki nie rzucił mnie na kolana, ale nie żałuję, że dałam tej historii szansę, biorąc pod uwagę to, co działo się w drugiej połowie tej historii.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Autorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)