Strony

poniedziałek, 25 marca 2024

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #503 Izabela Szylko "Tajemnica siódmej księgi"

 

Bezcenny rękopis siódmej księgi De revolutionibus Mikołaja Kopernika trafia w ręce amerykańskiego miliardera. On również ma istotne powody, by rozwiązać zagadkę manuskryptu. Problem w tym, że tekst jest zaszyfrowany. Jedynie Alicja mogłaby złamać kod, ale zniknęła. Żeby zmusić dziewczynę do współpracy, trzeba ją najpierw odnaleźć. Alicja nie może pogodzić się z utratą rękopisu i zdecydowana jest go odzyskać za wszelką cenę. Nieustannie próbuje rozwikłać szyfr Kopernika, starając się jednocześnie umknąć prześladowcom. Ale jak długo można uciekać?

Rozpoczyna się walka z czasem. W tym pojedynku obowiązuje tylko jedna zasada: cel uświęca środki.

Co takiego Kopernik ukrył przed światem? Czy to możliwe, że pozostawił ludzkości jeszcze bardziej rewolucyjne przesłanie, niż to, że Ziemia krąży, a Słońce nie porusza się? Kto pierwszy odkryje jego tajemnicę?

Przy okazji recenzji pierwszej części tego cyklu wspominałam, że myślałam, że nie dokończę lektury. Nie przemówił do mnie główny bohater, czyli Jerzy. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że w tym przypadku pierwsze skrzypce będzie grała Alicja. Tylko dzięki niej przeczytałam poprzednią część do końca.

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Alicja musiała ukrywać się. Jej podróż komplikuje się w Meksyku. Jak się okazuje, przekroczenie przez granicę nie jest wcale tak proste. I tutaj szacunek dla autorki, że nie poszła po najmniejszej linii oporu i nie pojechała po filmowych schematach, że jak komuś dobrze się pieniążkami posmaruje, to wszystko idzie idealnie. Wątek przedostania się przez tę granicę był ciekawy, choć czytałam jego rozwinięcie z duszą na ramieniu. Tutaj sporo rzeczy mogło pójść nie tak, ale ostatecznie nie mam większych zastrzeżeń, choć przyznam, że nie zdecydowałabym się na pierwotny plan Alicji. Co prawda trudno mi się postawić na jej miejscu, mnie nikt nie poszukuje i nie chce mnie przymusić do współpracy, ale raczej nie zdecydowałabym się na zagadywanie randomowych ludzi, próbując zrobić coś nielegalnego. Nie w Meksyku, który w mojej głowie jest owiany złą sławą. 

Ta część wciągnęła mnie zdecydowanie bardziej niż pierwsza. Przeżywałam to, co działo się z Alicją. Kibicowałam jej, by bez większego szwanku dotarła do Jerzego. Właśnie, Jerzy. W tej książce nie denerwował mnie aż tak bardzo, chociaż czasem miałam ochotę strzelić go w tył potylicy na opamiętanie, bo jego reakcje nie zawsze były adekwatne do sytuacji. Moim zdaniem Alicja miała większe jaja od niego. I raczej bez niej by skończył marnie. 

W "Tajemnicy siódmej księgi" nie brakuje trupów. Może i nie ścielą się gęsto, ale za to te śmierci nie spływały po mnie jak po kaczce. Zwłaszcza w drugim przypadku. Poczułam się wtedy tak, jakbym straciła przyjaciela, który zawsze był obok. 

"Tajemnica siódmej księgi" podobała mi się zdecydowanie bardziej od swojej poprzedniczki. Byłam zaintrygowana tym, co będzie się działo. Książkę pochłonęłam jednym tchem, krótkie rozdziały ułatwiały czytanie. Co prawda momentami widziałam w Alicji Sophie z "Kodu Leonarda da Vinci", ale nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Takie bohaterki z pazurem lubię. Dzięki niej nie można było narzekać na nudę.

Na koniec jedna rzecz, czy można czytać tę książkę bez znajomości poprzedniej części? Na upartego tak, raczej nie będziecie mieli wrażenia, że urwało Wam pół powieści. Jednak moim zdaniem lepiej poznać ten cykl w całości. Lekki, dobry dla czytelników, którzy lubią sięgnąć po niezobowiązującą powieść przygodową z nutką kryminału, okraszoną ciekawostkami historycznymi. Humor nie zawsze mi siadał, ale tak bardzo intrygowało mnie to, co stanie się z Alicją, że nie zwracałam na to uwagi. Miałam ogromną satysfakcję, gdy czytałam zakończenie. Cieszę się, że autorka tak je poprowadziła. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Studio O'Rety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)