Strony

poniedziałek, 11 marca 2024

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #501 Przedpremierowo! Agnieszka Pietrzyk "Ostatnie słowo"

 

„Chciałabym napisać książkę o największym koszmarze. O tym, czego ludzie najbardziej się boją”. Z takim pomysłem w drzwiach Williama Krigera staje klientka inna niż wszystkie.

W zadaniu, jakie postawiła przed nim Weronika, pozornie nie ma nic nietypowego. W końcu Kriger zarabia na życie, wymyślając początki książek. Ale choć mężczyzna realizuje zlecenie, Wera nie znika z jego życia. Przeciwnie. Jej oczekiwania rosną, a obecność staje się coraz bardziej uciążliwa. Kobieta koniecznie chce znać dalszy ciąg historii jednej z bliźniaczek, która zostawiona przez roztargnionego ojca w samochodzie, zniknęła bez śladu.

Wobec natarczywości klientki William jest bezradny. Wie, że musi zgodzić się na wszystko, by utrzymać w ukryciu swój mroczny sekret.

William Kriger zajmuje się pisaniem początków powieści. Dostaje temat, rozpoczyna go, a potem odsprzedaje swoją pracę. To, jak historia potoczy się dalej, zależy już od osoby, która kupi początek książki. Jednak w przypadku Weroniki jest inaczej. Nie dość, że kobieta zjawia się u niego osobiście, prosząc go o napisanie początku jej powieści, to wymaga od niego, by kontynuował za nią historię związaną z zaginięciem małej dziewczynki, którą roztargniony ojciec zostawił w samochodzie, kiedy poszedł na zakupy.

Kiedy przeczytałam opis tej książki, pierwsze, co przyszło mi na myśl, to "Misery" Stephena Kinga. Tam był dość podobny wątek i intrygowało mnie to, jak sytuację pociągnie Agnieszka Pietrzyk. Powieść rozpoczyna się z przytupem, nie będę zdradzać jak, ale powiem tyle, że sporo dzieje się od samego początku. Przyznam, że dość szybko zorientowałam się, o co może chodzić Weronice, dlaczego tak naciska na to, by William kontynuował pisanie. Miałam dwie teorie i jedna z nich się sprawdziła niemal w całości, na ostatniej prostej były tylko różnice. Nie będę się nimi dzielić, bo naprowadzę Was na rozwiązanie. 

Mamy tutaj motyw książki w książce. Nie tylko możemy obserwować Williama przy pracy, ale na bieżąco możemy zapoznać się z owocami jego pracy i je ocenić. W sumie historia pisana przez niego do pewnego momentu interesowała mnie bardziej niż to, co działo się w czasie teraźniejszym z bohaterami. Potem nieco się to zmieniło, gdy moje podejrzenia zaczęły się powoli kształtować i byłam ciekawa, na ile się sprawdzą.

Skoro już wspomniałam chwilę temu o bohaterach, to mało kto wzbudzał we mnie pozytywne uczucia. I nie jest to zarzut z mojej strony. Trudno mi właściwie powiedzieć, co myślę o Williamie, patrząc na to, co zrobił na początku powieści, nie umiałam się do niego przekonać. A i potem niespecjalnie starał się, żebym zmieniła zdanie. Weronika od samego początku mnie irytowała. Jeśli chodzi o postacie z książki pisanej przez Williama, to jedynie detektyw i osoba z policji prowadząca śledztwo do mnie przemawiali. No i może Julian, resztę w kosmos bym wystrzeliła.

Nie przetrawiłam jeszcze zakończenia. To, które powstało w mojej głowie, jakoś bardziej mi pasuje do całości, chociaż z drugiej strony to faktyczne zakończenie może zrobić kisiel z mózgu.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

1 komentarz:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)