Strony

poniedziałek, 26 lutego 2024

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #499 Przedpremierowo! Ruth Ware "Dzień zero"

 

Jack i jej mąż Gabe to najlepsi w branży testerzy systemów zabezpieczeń. Jedno z rutynowych zleceń wymyka się jednak spod kontroli zawodowców i gdy kobieta wraca do domu, znajduje w nim martwego męża.

Policja ma jedną podejrzaną – Jack.

Podczas ucieczki Jack musi zdecydować, komu może ufać i jak daleko jest gotowa się posunąć. Czy uda jej się odkryć prawdę, zanim zostanie schwytana przez swoich prześladowców?

Jack pracuje jako pentesterka. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, to w takim ogromny skrócie - testuje systemy zabezpieczeń w firmach. Ona działa w terenie, jej mąż Gabe za komputerem. Kiedy Jack po wykonaniu problematycznego zlecenia wraca do domu, znajduje w nim martwego męża, z którym jeszcze niedawno rozmawiała. Podejrzenie pada na nią. Jack więc ucieka i próbuje na własną rękę dowiedzieć się, co stało się z jej ukochanym.

Ruth od samego początku narzuciła tej historii dość duże tempo. Uczestniczymy w akcji Jack, a potem wraz z nią ruszamy do domu, a potem uciekamy. Dzieje się sporo. Poza tym po raz pierwszy miałam do czynienia z ludźmi zajmującymi się testowaniem systemów zabezpieczeń. Przeważnie w filmach czy książkach spotykałam bohaterów, którzy je łamali, żeby coś wykraść, a nie przekonać się, czy działają. Za to należy się autorce plus, nie potrafię porównać Jack do kogoś innego. Jej postać zapada w pamięć i w sumie od razu nawiązałam z nią nić porozumienia. Jej rozmowa z mężem brzmiała mi znajomo. Czułam też jej ból, gdy straciła ukochanego.

Plus ode mnie również za wątek związany z siostrą Jack. To był taki kontrast, który sprawił, że zatrzymałam się i zaczęłam jeszcze bardziej intensywnie myśleć o tym, co się wydarzyło. Zaczęłam myśleć, jak Jack odnajdzie się w sytuacji, gdy ona straciła niemal wszystko, a życie Hel toczy się dalej. Zresztą postać Hel też zapada w pamięć. Aż chciałoby się mieć kogoś takiego jak ona.

Podczas lektury kilka razy poczułam narastającą w gardle gulę. Kiedy widziałam, co dzieje się z Jack w trakcie ucieczki, nie umiałam przejść obok tego bez emocji. To była najbliższa mi bohaterka ze wszystkich książek Ruth Ware. 

Ta książka do najcieńszych nie należy, ale w trakcie lektury nie czułam jej objętości. Nawet nie zorientowałam się, kiedy dotarłam do końca. Miałam pewne podejrzenia, kto może stać za śmiercią Gabe'a i niewiele się pomyliłam. To według mnie jedna z lepszych książek tej autorki. Najbardziej czułam ból bohaterki i trudno było mi się z nią rozstać.

Premiera książki odbędzie się już w środę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

1 komentarz:

  1. Dobrze, że tempo jest duże, bo w tego rodzaju powieściach jest to jeden z ważniejszych elementów.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)