Jakże często osoby, które wyrastały w alkoholowej, dysfunkcyjnej rodzinie obiecują sobie, że ich dom będzie zupełnie inny. Mają w sobie olbrzymie pragnienie, by nie powtarzać błędu rodziców. „Przecież nie jestem moją matką, nie jestem moim ojcem”. Obiecują sobie, że to dzieci a nie alkohol będą w centrum ich uwagi, że zamiast kłótni pojawi się rozmowa, a frustrację zastąpi otwartość i bliskość. I… zwykle nie wychodzi.
· Jaki ciężar niesie na swoich barkach DDA?
· Czy można go zrzucić i zacząć żyć po swojemu?
· Dlaczego wbrew naszej woli stajemy się odbiciem rodziców?
· Czy wystarczy samemu nie pić, by zatrzymać przekaz alkoholowej traumy?
· Czy wyprowadzka z domu pozwala uwolnić się od toksycznej przeszłości?
Nikt nie przeżyje życia za ciebie. Nikt prócz ciebie nie zmierzy się z twoją przeszłością i nikt poza tobą nie zbuduje twojej przyszłości. Jeśli chcesz troszczyć się o innych, wpierw zaopiekuj się sobą. Zobaczysz, jak wiele to zmieni.
Praca nad sobą może przypominać łapanie oddechu, bo to, co nagromadzone w środku, zwyczajnie dusi. Zacznij oddychać pełną piersią. To jest możliwe.
"Za wszelką cenę chcemy, by nowy dom był inny, i wydaje się to naprawdę łatwe do zrealizowania. Wystarczy opuścić ten stary, wyjechać - najlepiej jak najdalej - i już nigdy do niego nie wracać. Niestety odległość niewiele zmienia. Z domem łączy nas bowiem niewidzialne połączenie oparte na głębokiej nieraz tradycji picia i przemocy, braku szacunku i bycia niewidzialnym".
s. 28
Osoby wychowywane w dysfunkcyjnych rodzinach bardzo często zarzekają się, że dom, jaki stworzą jako dorośli ludzie, będzie inny. Nie będzie w nim alkoholu, awantur. A przemoc to nie tylko krzyki i bicie. To także karanie ciszą i podcinanie skrzydeł słowem. Ale o tym się nie mówi. Przecież od klapsa nikt nie umarł, rodziców i dziadków bito, a na ludzi wyrośli.
Ta książka pokazuje mechanizmy, jakie kierują osobami, które wychowały się w przemocowym domu. Wyjaśnia, dlaczego nie wystarczy samo powiedzenie, że zrobi się inaczej. Można tłumić złość, starać się robić inaczej, ale to, przed czym się uciekało, i tak nas dopadnie. Jeśli nie zrozumie się pewnych mechanizmów z dysfunkcyjnego domu, nie przerobi się ran, nie można iść dalej.
Bardzo często ludzie nie mówią o tym, co działo się w ich domu, bo przecież brudów się publicznie nie pierze. W milczeniu znoszą cierpienie, nie mając dokąd uciec. Ta książka pokazuje, jak rodzice krzywdzą swoje dzieci na przykład poprzez to, że zostają z przemocowym małżonkiem, byleby dziecko wychowało się w pełnej rodzinie. Są tutaj wspomnienia osób, które wychowały się w dysfunkcyjnych domach. Wspominają dzieciństwo pełne strachu, myśli o tym, że dobrze by było, żeby pijący rodzic pewnego dnia odszedł na zawsze, mówią o karach cielesnych, złym dotyku, podkopywaniu własnej wartości czy uciekaniu od swoich ran poprzez zbawianie świata.
To książka nie tylko dla osób DDA, być może znacie kogoś, kto wychowywał się w takim domu. Dzięki tej publikacji będziecie mogli lepiej taką osobę zrozumieć. Tacy ludzie często idealizują swoją przeszłość. Nie jest łatwo powiedzieć, jakie piekło zgotowali rodzice i przyznać się do tego, że nosi się po tym blizny na duszy. Lepiej uciec od problemu, zakopać go i udawać, że nic się nie działo. Tylko że to jest rozwiązanie na bardzo krótką metę.
Nie jest to prosta lektura, ale tłumaczy wiele mechanizmów. Mówi o pozornej pobożności, syndromie zbawiciela i o tym, co kryje się za fasadą kontrolujących wszystko osób. Pokazuje, dlaczego ofiara nie jest w stanie sprzeciwić się oprawcy, dlaczego w pewnym momencie sama staje się agresorem, choć nie odbiera tego w ten sposób. Trudna, ale warta uwagi książka.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Mando.
Temat trudny, ale warto o nim pisać i mówić.
OdpowiedzUsuń