Aleksandra Kozłowska "Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów"

 

Deszcz czy mróz, skwar czy roztopy… nie było wyjścia, ojczyzna w potrzebie. Młodzi dentyści, najczęściej świeżo po studiach, pakowali narzędzia i ruszali w teren.

Plombowali, czym mogli, częściej rwali. Tłumaczyli, jak używać szczoteczki do zębów. Walczyli nie tylko z szalejącą próchnicą, ale z ludzką niewiedzą, bólem i strachem. Zdarzało się, że musieli przyszyć odcięty palec albo odebrać poród.

Niektórzy na ich widok uciekali, choć częściej ustawiały się kolejki. Nic dziwnego, uzębienie obywateli przypominało stolicę w ruinie. Dla wielu pacjentów był to pierwszy w życiu kontakt z lekarzem. Ból zębów leczyło się wódką i okładami z piasku.

Boicie się dentysty? Ja przestałam. Co prawda dwa razy mocno ucierpiałam przez błędy dentystów, ale teraz mam cudowną dentystkę, której nie zamienię na żadną inną. A kiedy czytałam tę książkę, cieszyłam się, że nie miałam okazji nigdy wsiąść do dentobusu. Ciarki przechodziły mi po całym ciele, gdy oglądałam zdjęcia z jego wnętrza.

Ta książka to wyprawa w poszukiwaniu osób, które pracowały w takich miejscach. Pół biedy, jak miejsce pracy było niedaleko. Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia. Ich gabinety miały wyglądać profesjonalnie, ale wyposażenie pozostawiało wiele do życzenia. Podobnie jak materiały, którymi się posługiwano, jednak ku chwale ojczyzny robili, co mogli, by ratować nadgryzione przez próchnicę zęby. Starali się też edukować w kwestii higieny jamy ustnej, która pozostawiała wiele do życzenia.

Liczyłam na nieco więcej ciekawostek z pracy takich osób, niekoniecznie na historie o ich rodzinach. Chociaż to, jak wyglądały u nich kwestie mieszkaniowe, było ciekawe. Dla ludzi urodzonych po czasach PRL-u to może być ciekawa lekcja historii.

Z tej książki dowiecie się nie tylko tego, jak leczono zęby w powojennych wioskach. Będziecie mogli też liznąć nieco historii stomatologii. Przyznaję szczerze, że trochę robiło mi się słabo, kiedy czytałam o tym, co robiono w dawnych czasach, kiedy stomatologia raczkowała. Moja wyobraźnia wtedy działała aż za bardzo. Na samo wspomnienie aż żołądek podjeżdża mi do gardła.

Myślę, że ta książka może zainteresować naszych rodziców czy dziadków. Być może mieli kiedyś do czynienia z takimi dentobusami, może mieszkali w miejscach, o których mowa w publikacji, i będzie to dla nich podróż sentymentalna.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka