Strony

sobota, 14 października 2023

Tomasz Maruszewski "Wrzaski"

 

Dwuletnia Karolinka jest dla swojego ojca całym światem. Jednak Adam ma tajemnicę: skrawki życia, które próbuje wieść po kryjomu. Gdy jego sekret wychodzi na jaw, staje przed wyborem niemożliwym do dokonania. Ucieka na oślep, by w nowym miejscu stawić czoła samotności i tęsknocie oraz zawalczyć o własną godność. Jego podróż i walka niespodziewanie przybierają mistyczny wymiar. Podobnie jak niepozorne plamy na murze – niektórzy widzą w nich twarz Chrystusa. A czy mogą się okazać obrazem nas samych?

Wrzaski są zwierciadłem, w którym przegląda się polskie społeczeństwo lat 90. – i nie tylko. Bo mimo upływu czasu zmieniło się niewiele, a pewne problemy wciąż wymagają przepracowania. Miłość, cierpienie i ofiara są w tej historii organicznie splecione, zmuszają czytelnika do dokonania rachunku sumienia oraz weryfikacji postaw wobec innych.

Czasem niewielkich rozmiarów historia ma w sobie taką siłę, że wkrada się w najgłębsze zakamarki duszy czytelnika. W moim przypadku tak było z „Wrzaskami” Tomasza Maruszewskiego. Lektura tej powieści sprawiła, że poczułam się niekomfortowo. I żebyśmy się dobrze zrozumieli – to nie jest zarzut w stronę książki. Bo ta skłoniła mnie do refleksji przede wszystkim nad tym, jak w Polsce zmieniło się podejście do osób homoseksualnych. W niektórych miejscach pod tym względem nadal niestety panuje średniowiecze. Ale po kolei.

Główny bohater powieści, Adam, to mąż i ojciec małej Karolinki. Dobry sąsiad, ogólnie lubiany człowiek. A w każdym razie tak było, dopóki nie wyszło na jaw, że ma kogoś na boku. I jeszcze pół biedy, jakby to kobieta była, wtedy mniejszy wstyd. Ale że chłop z chłopem? Adam zostaje wykluczony ze społeczności, odcięty od ukochanej córeczki. Musi na nowo znaleźć swoje miejsce na Ziemi.

Z tej książki bije przejmujący smutek. Czasem w trakcie lektury brakowało mi tchu. Przykład Adama pokazuje, jak trudno być sobą, jak trzeba wejść w buty kogoś, kim się nie jest, żeby tylko ludzie nie pomyśleli. Kiedyś przedmałżeńska ciąża wiązała się z szybkim organizowaniem wesela. To nic, że czasem dla dziecka byłoby lepiej, gdyby jego rodzice nigdy się ze sobą nie wiązali i nie udawali na siłę, że wszystko jest w porządku. I tak właśnie było w przypadku Adama. Musiał wejść w rolę, do której nie był przeznaczony. Geje nie mieli 30 lat temu łatwego życia, teraz zresztą też za lekko gdzieniegdzie nie mają. Mężczyzna miał mieć żonę, dzieci, a nie za innymi facetami biegać. I chociaż wszystko we mnie krzyczy, że Adam miał kochanka, jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie, jego potrzebę kochania i bycia kochanym.

Irytowała mnie postać Bożeny. To taka typowa baba, której horyzont myślowy zamyka się w czterech ścianach domu. Krew mnie zalewała, gdy widziałam, jak zachowywała się po tym, jak Adam został wyrzucony z domu. Scena w łazience do tej pory wywołuje we mnie chęć dokonania mordu. Najgorsze jest to, że wciąż są tacy ludzie. Sama kilku takich znam. Nie mieści mi się w głowie, jak można postąpić w taki sposób.

Ujęła mnie relacja Adama z córką. To, jak bardzo ją kochał. Choć według niektórych „pedał” nie może kochać córki, tylko wychowywać ją dla pedofila. Pozwolę sobie zostawić to bez komentarza. Sceny, gdy mężczyzna wspominał o Karolince i był z nią, chwytały mnie za serce.

To była jedna z tych powieści, które przejechały po mnie jak emocjonalny walec. Przechodziłam w trakcie lektury fazy od chęci rzucania książką po pokoju ze wściekłości, po chwile zadumy i uczucie ucisku w gardle. Nie spodziewałam się tego, że ta niewielkich rozmiarów powieść doprowadzi mnie do takiego stanu. To podróż w czasie do teoretycznie wyznającej chrześcijańskiej wartości niewielkiej miejscowości, w której rządzi przemoc i brak empatii. To bardzo przygnębiający obraz, który sprawił, że wyszłam poza granicę swojego czytelniczego komfortu, ale nie żałuję, że to zrobiłam. Ta historia skłoniła mnie do refleksji na temat tego, jak postrzegamy męskość i role w społeczeństwie, a także tego, czy potrafimy uszanować to, że nie jesteśmy tacy sami i mamy prawo kochać, kogo chcemy.

Wpis powstał przy współpracy 
z Portalem Sztukater

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)