Na jednym z katowickich osiedli, w wynajmowanym mieszkaniu zostaje znaleziona martwa nastolatka, studentka pierwszego roku pedagogiki, Paulina Hajduk. Na jej ciele nie ma żadnych śladów przemocy, które mogłyby naprowadzić śledczych na przyczynę nagłego zgonu. Prowadzący tę sprawę starszy aspirant Michał Góralski, świeży nabytek Komendy Miejskiej Policji w Katowicach, po przybyciu na miejsce zdarzenia odnosi wrażenie, jakby uczestniczył w starannie wyreżyserowanym spektaklu. Ta śmierć nie mogła być przypadkowa. Rozpoczyna się poszukiwanie nie tylko sprawy potencjalnego czynu, lecz także odpowiedzi na pytanie, dlaczego młoda, zdrowa dziewczyna po prostu zasnęła w swoim łóżku i nigdy się nie obudziła? Nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo czy może zabójstwo?
Młoda dziewczyna zasnęła i nigdy się nie obudziła. Rano wyglądała jak śpiąca królewna. Odeszła. Po cichu, niezauważenie. Tak samo jak żyła. Co stało się z Pauliną? Czy ktoś pomógł jej odejść, czy sama odebrała sobie życie?
Magdalena Majcher w swojej najnowszej powieści zaprosiła mnie do na pozór idealnego świata. Jednak za jego fasadą krył się ból, który przeszywał mnie na wskroś. Czasem wręcz nie mogłam oddychać, widząc, co się działo. Przerażające jest to, jak ważne dla niektórych ludzi jest zachowanie pozorów za wszelką cenę. I przerażające jest również to, jaką cenę przychodzi za to zapłacić niektórym ludziom.
W trakcie lektury czułam narastający niepokój. Akcja toczyła się dwutorowo - możemy śledzić przebieg śledztwa dotyczącego śmierci Pauliny oraz to, co działo się z dziewczyną niedługo wcześniej. Te dwa światy się przenikają, tworząc bardzo przygnębiający obraz. Czasem za czyimś milczeniem kryje się zduszony od dawna krzyk. I kiedy widziałam, jak był w tym przypadku ignorowany, czułam, jak pęka mi serce.
Nie wszyscy ludzie powinni mieć dzieci. Nie wszyscy dorośli do tego, by wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka, bo nigdy nie wzięli odpowiedzialności za siebie. Wydaje im się, że jak posypią swoje życie lukrem przed innymi, to wszystko będzie w porządku, dzieci nie będą cierpieć. Bo przecież powinny wychowywać się w pełnej rodzinie... Czy na pewno? Na ile broni się wtedy dzieci, a na ile nie potrafi przyznać się przed sobą, że daje się ciała jako rodzic. Ta książka zostawiła mnie po lekturze nie tylko z tymi pytaniami, jest ich więcej. To powieść, która skłania do przemyśleń. Moim zdaniem najlepsza dotąd książka autorki. Emocjonalnie piekielnie trudna do dźwignięcia, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Premiera odbędzie się już jutro!
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)