Strony

wtorek, 24 października 2023

Przedpremierowo! Jacek Łukawski "Bezwładność"

 

Stare, brzydkie gospodarstwo odziedziczone po teściach, zagubione w lesie gdzieś między Bożą Wolą a Sumieniem. Marcin Bieńczuk nie ma pracy i pogrąża się w depresji, woli jednak epatować chłodem niż okazać bezsilność. Ani to, ani przesłuchanie w sprawie zabójstwa młodej kobiety nie pomagają rozwiązać jego małżeńskich problemów, a sekrety i nieporozumienia piętrzą się jak usterki w wiekowym domu.
Już kilka razy usunęłam to, co napisałam na temat tej książki. Mam po lekturze taki mętlik w głowie, że nie do końca potrafię poukładać swoje myśli.

Renata i Marcin kiedyś się kochali. Dziś, chociaż w świetle prawa są małżeństwem, są bardziej współlokatorami niż mężem i żoną. Ich miłość umierała po cichu, przytłoczona ciszą, niezagojonymi ranami z przeszłości. Sprawa komplikuje się, gdy muszą wziąć udział w przesłuchaniu dotyczącym sprawy zabójstwa młodej kobiety. Co stało się z Julią?

Ta powieść to psychologiczny obraz rodziny, która jest nią tylko na papierze. Widzimy, jak związek Renaty i Marcina po cichu umiera, choć oboje starają się zachować pozory. Jednak żadne z nich nie mówi otwarcie tego, co czuje. Wiele jest takich par. Pewnie nawet znacie takie.

Renata od samego początku wzbudzała moją niechęć. Była dla mnie szemranym człowiekiem i zastanawiałam się, dlaczego Marcin właściwie z nią jest. Jeśli chodzi o niego, to nie do końca wiem, co mam myśleć. Było mi go żal ze względu na to, co go spotkało, ale irytował mnie jego brak sprawczości, wzięcia sprawy w swoje ręce. I niby wiedziałam, dlaczego tak robi, jednak drażniło mnie to.

Jeśli chodzi o sprawę morderstwa, to nie mam większych zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób została poprowadzona. Nie byłam też w stanie wytypować osoby, która je popełniła. Przyznam, że jestem zaskoczona tym, w jaki sposób poprowadzono ten wątek.

Końcówka zagotowała mi krew w żyłach. Zakończenia jeszcze nie przetrawiłam. I żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie uważam, że ono jest złe, bo łezka mi się w oku zakręciła, gdy je czytałam, tylko krew mnie zalała, że sprawy się w taki sposób potoczyły.

Nie nazwałabym tej książki kryminałem czy thrillerem. Ona skłania się raczej w stronę powieści psychologicznej z domieszką wątku kryminalnego. Pokazuje, do czego mogą doprowadzić traumy, którymi nikt przez lata się nie zajął. To może być przestroga dla osób, które zamiatają wszystko pod dywan i powtarzają sobie, że jakoś to będzie. Mocny kaliber, daje do myślenia.

Premiera książki odbędzie się już jutro.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

1 komentarz:

  1. Widziałam ostatnio promocję tej książki. Wygląda naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)