Witamy na pokładzie MF Baltica – tu zwykła podróż zmienia się w nieustającą zabawę. Uważaj jednak, by nie zatracić się w niej. Wystarczy chwila nieuwagi, a już nigdy nie zejdziesz na ląd.
Pasażerowie MF Baltica podróżują w różnym celu. Trójkę z nich łączy jednak coś więcej niż turystyczny rejs tym samym statkiem. Przykładny mąż, imprezująca studentka i starsza pani mają wrażenie, że umknęło im coś istotnego. Niedługo okazuje się, że ten brakujący element wspomnień może im uratować życie.
Ta książka zabiła mi ćwieka. Nie do końca wiem, co mam o niej myśleć. W takcie lektury towarzyszyła mi sinusoida między "dobre to, chcę więcej" a "czy ja coś przespałam, co się dzieje?".
Psychodeliczna - to najlepsze słowo, by określić "Balticę". To wymagająca pozycja. Sporo się w niej dzieje i w trakcie lektury można odnieść wrażenie, że jest ona przekombinowana i nielogiczna. Sama takie miałam. Początek był bardzo dobry, ostrzyłam sobie zęby na to, co będzie działo się dalej. Jednak mój entuzjazm z czasem opadł, potrzebowałam chwili, żeby zorientować się, z czym mam do czynienia i w którą stronę zmierza całość. I po części moje przypuszczenia się sprawdziły.
Nie będę mówić o fabule, bo łatwo tutaj o spoilery. W każdym razie mamy sobie rejs, na który wyrusza sporo osób, i zaczyna się jazda bez trzymanki. Ogólnikowo, wiem, ale więcej powiedzieć nie mogę. Tak jak już wspomniałam, początek był naprawdę bardzo dobry. Schody dla mnie zaczęły się, gdy jazda bez trzymanki się rozkręciła. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że forma, w jakiej została podana ta książka, nie przemówi do każdego. Sama mam z nią ogromny problem. Nie powiem, że książka jest zła, bo mimo wszystko byłam ciekawa tego, co się wydarzy, z czasem wkręciłam się w fabułę, ale obawiam się, że gdyby to było moje pierwsze spotkanie z autorem, to kolejnego mogłoby nie być. Zdecydowanie bardziej wolę trylogię z komisarz Agatą Stec.
Na plus na pewno zaliczam to, że można dobrze poznać bohaterów. Ich słabości, obawy, wejść na moment do ich świata. Początek powieści był mocny, końcówka też robi bardzo dobrą robotę. Żałuję, że nie widziałam swojej miny, gdy go czytałam. To autorowi bardzo dobrze wyszło.
Jeśli lubicie mocno zakręcone książki, które robią konkretny kisiel z mózgu i wymagają maksymalnego skupienia, to myślę, że to może być propozycja dla Was. Tylko ostrzegam, że to nie będzie łatwy rejs.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)