Dziesięcioletnia Setara Zamani ma rodziców i młodszego brata. Są szczęśliwą rodziną, wiodącą beztroskie życie pełne przywilejów, gdyż ojciec Setary jest prawą ręką prezydenta Afganistanu Dauda. Pewnej kwietniowej nocy przeciwnicy obecnej władzy dokonują zamachu stanu, zabijając prezydenta oraz całą rodzinę dziewczynki. Jedynie Setara zostaje ocalona z masakry dzięki pomocy jednego z ochroniarzy, który potajemnie wyprowadza ją z pałacu. Trafia do domu amerykańskiej dyplomatki, która adoptuje ją i zabiera do Ameryki. W nowym kraju dziewczynka przyjmuje także nowe imię – Aryana. Jej marzeniem jest zostać lekarką.
Kabul, rok 1978. Setara mieszka wraz z rodzicami i bratem w domu, w którym niczego jej nie brakuje. Jej ojciec jest prawą ręką prezydenta Afganistanu Dauda. W kwietniu dochodzi do zamachu stanu, w którym ginie prezydent oraz rodzina dziewczynki. Ta cudem uchodzi z życiem, jeden z ochroniarzy potajemnie wyprowadza ją z pałacu. Poraniona fizycznie i psychicznie dziewczynka trafia do amerykańskiej dyplomatki, która daje jej szansę na nowe życie. Setara jako Aryana przenosi się wraz z nią do ameryki. 30 lat później jej poukładane życie wywraca się do góry nogami, gdy w jej gabinecie pojawia się mężczyzna z jej przeszłości.
Akcja tej powieści toczy się dwutorowo - 1 roku 1978 i 30 lat później. Poznajemy małą dziewczynkę, której beztroskie dzieciństwo zmienia się w koszmar. Pod inną tożsamością wyrusza za ocean i zaczyna nowe życie, na którego cieniem kładzie się masakra z Kabulu.
Autorka pokazuje, jak traumatyczne wydarzenia wpłynęły na Setarę. Jak jako dziecko radziła sobie z ogromem tragedii, jaki na nią spadł. Widzimy także, jak próbuje sobie z tym poradzić jako dorosła kobieta. Było mi jej szalenie żal. Co prawda przeżyła pogrom, ale pewna jej część umarła. Potem zresztą nie było lepiej. Minęło trochę czasu, zanim znalazła swoje miejsce i azyl, w którym czuła się bezpieczna. Początki w Ameryce nie należały do najłatwiejszych.
Jeśli chodzi o warstwę psychologiczną, to nie mam żadnych zarzutów. Setara podbiła moje serce i kibicowałam jej. Nie umiałam przejść obojętnie obok tego, co się wydarzyło. Co prawda nie zawsze popierałam to, co robiła, ale nie mnie oceniać to, jak próbowała przetrwać, każdy radzi sobie z traumą inaczej. Za to działała mi na nerwy postać Adama. Może na początku wzbudzał we mnie jakieś ciepłe uczucia, ale potem zgrzytałam zębami, gdy się pojawiał.
Jedyne, czego mi zabrakło, to trochę szerszego spojrzenia na Afganistan w 1978 roku. Niewiele wiem na temat jego historii. Aryana pokazała mi, jak się zmienił od czasu, gdy opuściła go jako mała dziewczynka, ale szkoda, że wcześniej nie mogłam zobaczyć świata poza murami pałacu, w którym mieszkała.
To była poruszająca opowieść. Były w niej trudne do udźwignięcia pod kątem emocjonalnym. Serce mi pękało, gdy widziałam samotną Setarę. Nadia Hashimi zaserwowała mi kolejną literacką ucztę.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Piękna okładka! Będę ją miała po uwadze.
OdpowiedzUsuń