Krótko po wybrnięciu z życiowych kłopotów Mallory Quinn podejmuje pracę jako niania na idyllicznym przedmieściu w New Jersey. Ma swój własny kąt, codziennie wieczorem trenuje biegi i osiąga upragnioną stabilność. Ponadto nawiązuje szczerą więź ze swoim podopiecznym Teddym, nieśmiałym pięciolatkiem, który nie rozstaje się nigdy ze swoim szkicownikiem. Chłopiec rysuje to, co zwykle rysują dzieci: drzewa, króliki i balony. Ale pewnego dnia Teddy kreśli coś zupełnie innego: mężczyznę w lesie, który ciągnie gdzieś zwłoki kobiety… Od tego momentu rysunki dziecka stają się coraz bardziej mroczne i Mallory zaczyna się zastanawiać, czy nie są jakoś związane z wydarzeniem sprzed lat – nierozwiązanym do dziś morderstwem popełnionym w okolicy. Choć Mallory wie, jak szaleńczo to brzmi, zaczyna podejrzewać, że przez chłopca przemawia jakaś nadnaturalna siła, która chce ujawnić sprawcę tamtej zbrodni…
Mallory była uzależniona od narkotyków. Udało jej się jednak pokonać nałóg i wyjść na prostą. Została nianią uroczego pięcioletniego Teddy'ego. Chłopiec nie rozstaje się ze szkicownikiem. Początkowo jego rysunki wyglądają normalnie, są tam uśmiechnięci ludzie składający się z kółka i kilku kresek, słoneczko, drzewa. Jednak pewnego dnia rysuje mężczyznę, który ciągnie zwłoki kobiety po lesie. Z biegiem czasu obrazki wykonane przez Teddy'ego stają się coraz bardziej mroczne. Mało tego, Mallory dowiaduje się, że w domku, w którym mieszka, popełniono zbrodnię.
Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej książce. Początkowo było sielsko, uroczy Teddy i jego może nieco zafiksowani na jego punkcie, ale mili rodzice. Bardzo przyjaźnie nastawieni do opiekunki swojego syna. Potem zaczęły powstawać rysunki, coraz bardziej mroczne. I tak, możecie je znaleźć w książce. Kiedy patrzyłam na nie, czułam ciarki na całym ciele. Wolę nie myśleć, co bym czuła, gdyby mój syn coś takiego dla mnie namalował.
Ta książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron, trudno było mi się od niej oderwać. Chociaż nie powiem, niektóre znajdujące się w niej rysunki mnie nieco przerażały. Jeśli chodzi o fabułę, to były momenty, które mroziły mi krew w żyłach, między innymi podsłuchiwanie podczas Godziny Wyciszenia czy to, co działo się, kiedy pojawiały się te bardziej dopracowane obrazki. Końcówka to też w sumie jazda bez trzymanki.
Dobrze obstawiłam czarny charakter, ale nie udało mi się odkryć jego motywów. Kiedy te wyszły na jaw, byłam zaskoczona, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Jeśli chodzi o Mallory, to bardzo szybko ją polubiłam, chociaż swoje za uszami miała. Jednak kibicowałam jej i nie chciałam, by coś złego jej się stało.
Reasumując, jeśli lubicie powieści z dreszczykiem i paranormalną otoczkę, to myślę, że książka może się Wam spodobać.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuń