Strony

piątek, 14 lipca 2023

Camilla Läckberg, Henrik Fexeus "Kult"

 

W sztokholmskiej dzielnicy Södermalm uprowadzony zostaje pięcioletni Ossian. Natychmiast rusza dochodzenie. Do policyjnego zespołu Miny Dabiri dołącza negocjator Adam Blom, który dostrzega podobieństwa do wcześniejszej sprawy – niestety o tragicznym finale. Wszystko wskazuje na to, że i tym razem porwań będzie więcej. Mina Dabiri prosi o pomoc Vincenta Waldera – mentalistę, z którym nie miała kontaktu od niemal dwóch lat. Znawca psychologii, który przez wielu uważany jest za zdolnego do czytania w myślach, od razu dostrzega analogie do sprawy sprzed kilku lat. Wzajemna relacja Miny i Vincenta ma bardzo szczególny charakter. Mur, którym każde z nich oddzieliło się przed swoją przeszłością, zaczyna pękać, gdy spotykają się po raz kolejny.
Ta licząca sobie prawie 700 stron powieść złamała mi serce, wgniotła w fotel i zostawiła z uczuciem pustki. Po zakończeniu lektury przez dłuższą chwilę nie mogłam się pozbierać. To chyba najlepsza rekomendacja, jaką mogę napisać.

Mina i Vincent powracają. Tym razem sprawa, nad którą pracują, jest bardzo delikatna, dotyczy zaginięć dzieci. Dziewczynka, która zniknęła przed Ossianem, nie wróciła do rodziców żywa. Rozpoczyna się walka z czasem.

Na początku wspomniałam, że ta książka liczy sobie prawie 700 stron. W trakcie czytania kompletnie nie czuć jej objętości. Rozdziały są krótkie, sporo się dzieje, więc ani człowiek się obejrzy, a już całość zmierza do finału.

W książce sporo się dzieje. Otwierają się wątki dotyczące rodzin bohaterów. Wychodzą na jaw pewne tajemnice. Trochę mało tu Vincenta (za to jak już jest, to wymiata, rozmawiając z podejrzanymi), pozostali bohaterowie dostają więcej czasu antenowego, ale nie powiem, żebym czuła się z tego powodu jakoś bardzo rozczarowana. Wręcz przeciwnie, mogłam nieco lepiej poznać innych bohaterów. Nie myślałam, że kiedyś to napiszę, ale nieco zmieniłam swoje postrzeganie Rubena. Myślałam, że prędzej piekło zamarznie, a jednak. Może nie pałam do niego miłością, ale miewał tu dobre momenty.

Jeśli chodzi o tytułowy kult, to dość szybko rozpracowałam, o co chodzi, choć nie wszystkie części układanki od razu trafiły na odpowiednie miejsce, nie przewidziałam tego, co stało się pod koniec. Za to autorzy mają u mnie ogromnego plusa. Zresztą finał roztrzaskał moje serce i choć czekam na zakończenie trylogii, to trudno będzie mi się odnaleźć w świecie, jaki ta część po sobie zostawiła.

Napisanie książki w duecie to nie lada wyzwanie. W tym przypadku wyszła kompozycja idealna. Ani przez moment się nie nudziłam, choć pewne wątki udało mi się przewidzieć. Całe szczęście tej części udało się uniknąć syndromu drugiego tomu, który jest pomostem między początkiem i końcem. Fakt, trzeba przeczytać poprzednią część, żeby lepiej zrozumieć choćby relacje między Miną i Vincentem, ale to stojąca na własnych nogach porządna historia.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)