Świat jest zepsuty.
Trzeba go naprawić.
Ta dziewczyna to początek.
Warszawa. Miasto czystych i brudnych interesów, plotek, dziennikarzy i chirurgów plastycznych. W jednym z mieszkań policja odnajduje makabryczny obraz utworzony z fragmentów ludzkiego ciała. Nigdzie nie ma jednak reszty ofiary. Wkrótce z mediami kontaktuje się morderca.
NAPRAWIACZ
Grozi tym, którzy w imię próżnych zachcianek bezczeszczą swoje ciała. Znajdzie ich, a potem ich… naprawi.
Od razu zaznaczę, że nie jest to książka dla wrażliwych czytelników, jeśli nie lubicie czytać opisów operacji, okaleczonych ciał, nie jest to książka dla Was. Będziecie się czuć bardzo niekomfortowo podczas czytania. Sama jestem weteranem, jeśli chodzi o tego typu publikacje, ale momentami sama czułam, że żołądek podjeżdża mi do gardła.
Ta książka to literacki debiut autora. Mamy tu tytułowego Naprawiacza, który postanowił "naprawić" pewną kobietę. Jak się okazało, to dopiero początek jego działań. Kontaktuje się z dziennikarzem, Maksem Brytem, i oczekuje od niego, że ten opisze jego poczynania. Wciąga w swoją chorą grę również policjantów, którzy dostali zadanie, by go złapać.
Pomysł na fabułę był ciekawy. Jest gość, który uważa, że jest w stanie "naprawić" ludzi. W dość osobliwy sposób. Nie będę tutaj spoilerować, co konkretnie robi, ale nie jedzcie raczej w trakcie czytania tej książki, niektóre opisy naprawdę przyprawiają o mdłości. Już sam początek, kiedy policja odnajduje makabryczne dzieło sztuki, jest mocny. Potem zaczyna się już jazda bez trzymanki. Także Piotr Kuźniak startuje ze swoim debiutem z wysokiego pułapu.
Bohaterowie w większości nie wzbudzają moich zastrzeżeń. Nie są jednowymiarowi, przechodzą pewną drogę. W każdym razie nikt nie był mi obojętny, nawet jeśli pojawił się na chwilę, jak na przykład Marta. Tytułowy antagonista mroził mi krew. Zastanawiałam się, co stoi za jego czynami. Kto sprawił, że porwał się na taką misję. Wiedziałam, że za jego czynami kryje się coś więcej. Dość szybko rozwiązałam część zagadki, ale na finałowe rozwiązanie bym nie wpadła. Także autorowi udało się mnie zaskoczyć. Miałam pewne podejrzenia, ale nie umiałam ich złożyć sama w całość.
Jedyne, co mnie raziło w trakcie czytania, to dialogi z Niną. Jaka to była cringe'owa postać... To wpychanie jej w usta "f*ck" było tak sztuczne. W większości przypadków nijak się ono miało do wypowiadanych przez nią kwestii. Miałam przed oczami patusiarę ze zrobionym cycem i pośladem, ubraną w cekiny, za każdym razem, gdy się pojawiała. Przepraszam za skojarzenia, ale to było pierwsze, co mi przychodziło na myśl, kiedy się odzywała.
Piotr Kuźniak ma lekkie pióro i trzymam za niego kciuki. Zadebiutował mocną książką. Jako weteranka gatunku szybko pewnych kwestii się domyśliłam, ale intryga jest naprawdę dobrze przemyślana. Mam nadzieję, że autor zamiesza na kryminalnym rynku wydawniczym.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.
Ciekawy tytuł. Myślę, że wpadnie mi w gust
OdpowiedzUsuń