„Co chcesz powiedzieć światu” daje siłę i nadzieję. Pokazuje świat bez znieczulenia i uwrażliwia na losy innych, niezależnie od tego, kim jesteś i gdzie mieszkasz.
Corinne swój pierwszy ultramaraton przez pustynię pokonała w wieku pięćdziesięciu dwóch lat, choć nigdy wcześniej nie biegała. Larysa uciekła przed wojną w Ukrainie z siódemką dzieci, dla których jest mamą zastępczą. W Polsce buduje ich nowe życie. Choć Jennifer urodziła się bez nóg, została wybitną gimnastyczką. Ella pierwszy raz nurkowała z rekinami jako pięciolatka, teraz jest ich obrończynią i rzeczniczką. Morena walczy w Salwadorze o kobiety, które odsiadują wyroki więzienia za poronienie. Darlan jest osobą interpłciową, cudem przeżyła prześladowania, dziś jest pastorką kościoła w Kenii. Marbella była gotowa na wszystko, żeby dać swoim dzieciom przyszłość. Pod koniec życia znalazła się w przytułku dla bezdomnych pracownic seksualnych w Meksyku.
Nie umiałam podejść do tej książki bez emocji. Płakałam, byłam wściekła, ale czułam też ogromną dumę. Każda z kobiet, które pojawiają się w książce, jest wojowniczką, z której można czerpać garściami inspirację do działania. Niektóre z nich przeszły przez piekło, ale ono je ukształtowało i dało narzędzia do działania. Tak, sporo tu mowy o cierpieniu, ale ta publikacja daje ogrom nadziei. Dopóki są ludzie, którym nie jest obojętny los innych, warto walczyć.
Ta książka uświadomiła mi, że w wielu miejscach ludzie ze swoimi poglądami nie wyszli z epoki kamienia łupanego, niektórzy nawet nie zeszli z drzewa. Zwłaszcza skrajnie prawicowi politycy w Salwadorze czy fanatycy religijni wyznający islam. Nie będę tu cytować ich wypowiedzi, bo na samą myśl o nich krew mnie zalewa. Nie mogę pojąć, co trzeba mieć w głowie, żeby kierować się tak niedorzecznymi przekonaniami.
To był emocjonalny czołg, momentami nieziemsko trudna do przejścia książka (zwłaszcza gdy czytałam o kobietach oblanych kwasem czy skazanych za poronienie albo o matkach, których dzieci się ich wyrzekły, bo prostytucją zarabiały na ich przyszłość), ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Żadna inna publikacja tak bardzo nie zmotywowała mnie do działania. Chylę czoła przed bohaterkami tej publikacji i jej autorką. Każda z nich to wojowniczka.
Na koniec krótko o okładce. Nie zachwyca jakoś specjalnie, ale nie kierujcie się nią, zastanawiając się, czy sięgnąć po tę książkę.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Księgarni Bonito.
Zdecydowanie jestem zachęcona do lektury. Na pewno jest bardzo emocjonująca.
OdpowiedzUsuń