O wyższości kartofla nad ziemniakiem, o tym, kim są milenialsi ze Zbawixa, i jak to w końcu jest z tymi psycholożkami.
O kryzysie wołacza, odwrocie celownika i innych językowych rozkminach.
Przede wszystkim zaś o stanie współczesnej polszczyzny i o tym, jak Profesor to wszystko ogarnia.
Profesor Jan Miodek, ulubiony językoznawca pokoleń Polek i Polaków, od lat niestrudzenie uczy, że poprawna polszczyzna jest dla każdego. W felietonach, zebranych w tomie Polszczyzna. 200 felietonów o języku, z właściwymi sobie lekkością i erudycją prowadzi czytelniczki i czytelników po meandrach języka polskiego.
Czy można mówić o poprawnej polszczyźnie ciekawie, bez naukowego zadęcia i z jajem? Można, a profesor Miodek od wielu lat jest tego najlepszym przykładem. Ta książka to kopalnia ciekawostek na temat języka. Czyta się ją z przyjemnością, bez poczucia, że to wykład, który trzeba wykuć na blachę.
Jan Miodek od wielu lat jest moim mistrzem. Z wykształcenia jestem polonistką ze specjalizacją redakcji i edycji tekstu. Pracuję jako korektorka, więc codziennie stykam się z całą masą błędów. I z autorami, którzy nie mając pojęcia o zasadach interpunkcji, namiętnie mnie poprawiają, "bo tego przecinka tu ma nie być, bo dziwnie wygląda". Albo uważają, że ich nazwisko się nie odmienia. Mogłabym całą książkę o tym napisać. Niestety, świadomość niektórych osób na temat tego, jakie sformułowania są prawidłowe, gdzie trzeba stawiać przecinek, jak używać imiesłowów, jest mikroskopijna.
Kiedy czytałam tę książkę, niemal na każdej stronie widziałam błędy, o których mówi autor, a które widzę, gdy dostaję artykuł czy książkę do korekty. Jan Miodek mówi również o nowych formach językowych, które wchodzą do użycia (jak choćby feminatywy). Przekonuje także, dlaczego w języku nie warto iść z modą. Tłumaczy także kwestie związane z negatywnym nacechowaniem pewnych wyrazów czy imion. Moim zdaniem po lekturze tej książki wyniesie się więcej informacji na temat poprawnej polszczyzny niż z lekcji języka polskiego. O połowie z tych rzeczy w szkole nie słyszałam.
Uśmiałam się, czytając niektóre fragmenty - na przykład przy rozważaniach jak to jest z braniem nóg za pas. W naszym języku utarły się powiedzenia, które, jeśli rozłoży się je na czynniki pierwsze, czasem sobie przeczą. Autor zwraca także uwagę na to, że popularne są formy, które nie są poprawne, ale powtarza się je od dawna i wiele osób myśli, że nie popełnia błędu, używając ich. Z własnego doświadczenia wiem, że są nawet w stanie rzucić się do gardła osobie, która je poprawi. Podam przykład. Moja znajoma zrobiła na Facebooku awanturę o to, że nauczycielka odmieniła na dyplomie nazwisko jej syna, nie zdradzę, jak ono brzmiało, ale kończyło się na spółgłoskę. Wkurzona mama chciała iść na drugi dzień do szkoły, żeby zażądać dyplomu bez błędu. Oczywiście w komentarzach ludzie przyklaskiwali jej, że ma rację, a nauczycielka jest głupia. Napisałam jej w wiadomości prywatnej, że nauczycielka dobrze zrobiła, odmieniając to nazwisko, bo w przypadku kobiet, owszem, ono się nie odmienia, ale w przypadku mężczyzn już tak. I wytłumaczyłam, dlaczego tak jest. Zostałam zwyzywana od nie zacytuję kogo i usłyszałam, że g* się znam, bo ona wie, jak się nazywa i to nazwisko się nie odmienia. Na co odpisałam, że zdziwiłaby się, bo znam się bardzo dobrze i jeszcze mi za to płacą. Na co ona zadała mi pytanie, kim ja jestem, żeby się w tej kwestii wypowiadać. Odpisałam krótko, że polonistką. Wpis zniknął z Facebooka w ciągu minuty.
Spokojnie możecie czytać tę książkę na wyrywki. Nie musicie obawiać się tego, że zostaniecie zalani podręcznikowymi regułkami. Nic z tych rzeczy, jest merytorycznie, ale przystępnie. Nawet wtedy, gdy jest rozpisywana etymologia jakiegoś słowa. Polecam.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)