Strony

piątek, 18 listopada 2022

Anna Dobrowolska "Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego"

 

„Nazywam się Wilhelm Brasse. Jestem fotografem. Od września 1940 roku byłem więźniem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Wykonałem ponad 50 tysięcy zdjęć do obozowych kartotek oraz dokumentację eksperymentów doktora Mengelego” – tak swoją opowieść zaczyna człowiek, którego zdjęcia stały się dowodem zbrodni przeciw ludzkości.

Wilhelm Brasse, dwudziestotrzyletni mężczyzna z Żywca, trafił do Auschwitz. Spędził tam ponad cztery lata i na zlecenie nazistów prowadził dokumentację fotograficzną. Po wojnie jego zdjęcia obiegły cały świat, dając świadectwo tragedii ponad miliona osób. Brasse po tym, co widział w Auschwitz, nigdy nie wrócił do zawodu. Mroczne wspomnienia z obozu nie pozwoliły mu wykonywać zwykłych fotografii.

Byłem fotografem w Auschwitz to pierwszoosobowa relacja z obozowego piekła.

Wilhelm Brasse sfotografował piekło. Jako młody człowiek trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, ponieważ odmówił podpisania Volkslisty. To, że miał fach w ręku, uratowało mu życie. Pracował jako obozowy fotograf. Robił zdjęcia więźniów, którzy przybyli do Auschwitz, zanim powszechne stało się tatuowanie numerów. Dokumentował także eksperymenty medyczne przeprowadzane na więźniach oraz obozowe życie. Wykonywał także zdjęcia do prywatnych kolekcji SS-Mannów. Ta książka to pierwszoosobowa relacja z piekła w nowym, poszerzonym wydaniu.

Brasse po odzyskaniu wolności nigdy nie pracował w zawodzie, jednak dzięki jego naocznemu poświęceniu możemy zobaczyć, co działo się w obozie. Ryzykował własnym życiem, by dowody nazistowskich zbrodni nie przepadły.

Jak już wspomniałam wcześniej, ta książka jest napisana z perspektywy pierwszoosobowej. Brasse opowiada, jak wyglądało jego życie przed wybuchem wojny, oraz o tym, co działo się, gdy znalazł się w obozie. Opowiada także o marszu śmierci i o tym, jak żyło mu się po wojnie. Jego opowieści są przeplecione wspomnieniami innych więźniów, co daje szerszą perspektywę na to, jak wyglądała obozowa rzeczywistość. Od razu uprzedzam, że niektóre wspomnienia są bardzo drastyczne - między innymi katowanie więźniów na śmierć czy eksperymenty medyczne opisane ze szczegółami. Jeśli jesteście wrażliwi na takie sceny, możecie czuć się niekomfortowo w trakcie czytania.

Jednak ta książka to nie tylko opis kaźni. Za sprawą słów Brassego możemy na przykład przekonać się, jak wyglądał handel, jakie rozrywki mieli więźniowie oraz jakimi prawami rządził się puff (czyli dom publiczny działający na terenie obozu). Brasse nie ukrywał, że z niego korzystał. I choć śmierć w męczarniach czai się na wielu stronach tej książki, nie brakuje opowieści o udanych ucieczkach, drobnych gestach, które ratowały życie, czy o jedynym ślubie, którego udzielono na terenie obozu.

Lektura tej książki nie była łatwa. Niejednokrotnie sprawiała mi fizyczny niemal ból i musiałam robić sobie przerwy w trakcie czytania, ale nawet przez moment nie żałowałam, że po nią sięgnęłam. Zobaczyłam obóz koncentracyjny z innej strony. Zobaczyłam w nim życie, a nie tylko śmierć i cierpienie. Brakowało mi tchu, gdy czytałam o ludziach wracających z katorżniczej pracy, którzy, sami ledwo idąc, ciągnęli za sobą zwłoki kompanów w rytm skocznej muzyki. Czułam rozrywający w piersiach ból, gdy czytałam o tym, jak oprawcy bawili się, maltretując swoje ofiary na śmierć. Jednocześnie jestem pełna podziwu dla tych, którym udało się przeżyć i mają siłę, by mówić o tym, co ich spotkało, by świat nie zapomniał o tych zbrodniach. 

To piekielnie trudne, lecz niezwykle ważne świadectwo, które pozostawił po sobie nieżyjący już Brasse. Znajdziecie tutaj także niektóre jego zdjęcia. Jeśli nie mieliście okazji, żeby zapoznać się z jego historią, polecam tę książkę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Księgarni Bonito.

1 komentarz:

  1. Dawno nie czytałam książek o tej tematyce. Na pewno warto po nią sięgnąć

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)