Pogłoski o Dziewczynie z Bagien latami krążyły po Barkley Cove, sennym miasteczku u wybrzeży Karoliny Północnej. Dlatego pod koniec 1969 roku, gdy na mokradłach znaleziono ciało przystojnego Chase’a Andrewsa, miejscowi zwrócili się przeciwko Kyi Clark, zwanej Dziewczyną z Bagien.
Lecz Kya nie jest taka, jak o niej szepczą. Wrażliwa i inteligentna, zdołała sama przetrwać wiele lat na bagnach, które nazywa domem, choć jej ciało tęskniło za dotykiem i miłością. Przyjaźni szukała u mew, a wiedzę czerpała z natury. Kiedy dzikie piękno dziewczyny intryguje dwóch młodych mężczyzn z miasteczka, Kya otwiera się na nowe doznania — i dzieją się rzeczy niewyobrażalne.
Swego czasu o książce było bardzo głośno, niemal wychodziła z lodówki. Wtedy nie czułam potrzeby, żeby ją przeczytać, ale w końcu wpadł mi w ręce audiobook w wykonaniu Magdaleny Boczarskiej i mogłam poznać historię Kyi.
Kya to dziewczyna z mokradeł. Wyrzutek, dziecko, które dorasta wśród ptaków z dala od cywilizacji. Pewnego dnia zakochuje się w chłopaku z innego świata. Jeszcze nie wie, jak ich spotkanie zmieni jej życie.
Mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę książkę. Z jednej strony jest w niej coś magicznego, a z drugiej strony sporo tu hollywoodzkich motywów, w które nie umiem uwierzyć.
Kya jest bardzo niedojrzała, ale trudno się temu dziwić. Najpierw porzuciła ją matka, potem rodzeństwo, a na końcu odszedł ojciec. Nie miała skąd czerpać wzorców, unikała kontaktów z innymi ludźmi. Jednak wyrosła na wrażliwą kobietę. Bardzo naiwną, to prawda, ale dało się ją polubić. Wierzyłam w jej tęsknotę za matką. Nie dziwię się, że namiastkę rodziny znalazła wśród ptaków. Czuła się im potrzebna. I to chwyta za serce. Podobnie jej relacja ze Skoczkiem. I to są według mnie najmocniejsze punkty tej powieści.
Kompletnie nie uwierzyłam w pisarską karierę Kyi. To było dla mnie strasznie naciągane. Takie od zera do bohatera. Sporo tu nielogicznych dla mnie rzeczy. Trudno mi uwierzyć w to, że dziewczynka, która była tylko przez jeden dzień w szkole, nie zna liter, nauczyła się pisać i czytać jako nastolatka od znajomego, a potem bez trudu czyta. Mało tego, pisze książkę uznaną przez środowisko akademickie, zbiera sporo pieniędzy i jeszcze otrzymuje honoris causa. Dlaczego uczelnia nie wysłała swojego pracownika, żeby zebrał materiały do książki? Jakoś mi się to kupy nie trzyma.
Jest jeszcze kwestia wątku kryminalnego, który przeplata się z resztą historii. Moim zdaniem jest kompletnie położony. Bez trudu domyśliłam się twistu, który się z nim wiązał. Proces nie wywołał we mnie żadnych emocji.
Rozumiem, co w tej powieści może zachwycić i nie dziwię się, że ma tylu fanów, jednak ja się do nich nie będę zaliczać. To nie była zła książka, ale daleko mi do zachwytów nad nią. Za dużo było tu dla mnie hollywoodzkiej słodyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)