Igor Brejdygant "Sieroty"

 

Mija dziesięć lat od kiedy Ania i Marcin Piotrowscy stracili rodziców. Brutalne morderstwo rozegrało się nocą, w ich własnym domu, a dzieci trafiły do prowadzonego przez zakonnice domu dziecka. Policji nigdy nie udało się ustalić sprawcy bestialskiego czynu. Ania i Marcin po latach szukają więc sprawiedliwości tam, gdzie inni jej dla nich nie znaleźli. Jednak rodzinne tajemnice są bardziej niebezpieczne, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

By uwolnić się od pętających nas wspomnień i wejść w dorosłe życie, trzeba najpierw zrozumieć i zaakceptować swoją przeszłość. Tylko tak możemy wyzwolić się od traum i odnaleźć spokój.

Ania i Marcin byli małymi dziećmi, gdy ich rodzice zostali zamordowani. Po ich śmierci trafili do domu dziecka, który prowadziły zakonnice. Nie znaleźli tam ciepła i miłości. Po latach, gdy mury placówki opuszcza Marcin, postanawiają dowiedzieć się, co właściwie stało się w dniu, w którym zginęli rodzice.

Początek książki nie był dla mnie prosty. Nie do końca podeszło mi to, w jaki sposób zostały opisane siostry zakonne prowadzące dom dziecka. Zimne, pozbawione uczuć, traktujące dzieci w oschły sposób. A placówkę, którą prowadziły, trudno nazwać domem. Rozumiem, dlaczego autor zdecydował się na takie właśnie przedstawienie tego miejsca, ale troszkę mi to zgrzytało. To właściwie jedyna rzecz, co do której mogę mieć jakieś zastrzeżenia, bo właściwie tego miejsca nie ma tutaj za dużo, także mogę przymknąć na to oko.

Ta książka pokazuje, jak trudno jest wejść w dorosłe życie, gdy nie dostanie się uwagi, miłości, gdy dziecko nie czuje się dla kogoś ważne. Widać, jak głębokie bruzdy coś takiego może wyżłobić na psychice młodego człowieka i jak odbija się to na jego czynach. Moim zdaniem warstwa psychologiczna jest tu dopracowana w każdym szczególe. Od początku kupiłam Anię i Marcina. Czasem miałam ochotę ich przytulić, czasem znów chciałam strzelić im w potylicę na opamiętanie. Było mi ich żal. Nikt nie powinien przejść przez takie piekło. 

Jeśli chodzi o wątek kryminalny, to nie miałam pojęcia, w którą stronę zostanie on rozwinięty. Nie chcę wdawać się zbytnio w spoilery, ale denatów pozbawionych życia w tajemniczych okolicznościach akurat tutaj nie brakuje. Autor umiejętnie dawkuje napięcie i potrafi wyprowadzić w pole. Kiedy już miałam jakąś teorię co do tego, co stało się z rodzicami Ani i Marcina, okazało się, że koło prawdy to ona nawet nie stała. Uwielbiam, kiedy w taki sposób wyprowadza się mnie w pole.

Pochłonęłam tę powieść jednym tchem. Igor Brejdygant ma bardzo lekkie pióro i choć porusza w książce bardzo trudne wątki, które sprawiały, że wychodziłam poza granice swojego komfortu czytelniczego, nie byłam w stanie oderwać się od tej historii. Końcówka wgniotła mnie w fotel. Polecam, jeśli szukacie dobrego kryminału.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka