Rose Marlowe jest sumienną pielęgniarką, kochającą żoną – i bezlitosną morderczynią.
Choć sama się do tego przyznaje, to jednak trudno uwierzyć, by ta piękna i życzliwa osoba była zdolna do zabicia bezbronnego pacjenta z zimną krwią.
Theo Hazel, walczący o uznanie pisarz i były dziennikarz, wyczuwa w jej historii istnienie drugiego dna. Postanawia odwiedzić Rose w więzieniu, by wysłuchać jej opowieści i przelać ją na papier. Dowiaduje się, że ofiara, którą Rose pozbawiła życia, nie była dla niej kimś zupełnie obcym.
Z czasem Rose pozwala Theo zaglądać coraz śmielej w głąb swojej duszy. Z każdą kolejną wizytą pisarz poznaje więcej szczegółów z rozdzierającej serce przeszłości Rose – i krok po kroku utwierdza się w przekonaniu o jej niewinności.
Rose osiaduje wyrok za morderstwo. Theo był dziennikarzem, teraz chce zdobyć uznanie jako pisarz. Postanawia opisać historię Rose. Próbuje odpowiedzieć na pytanie, kim jest kobieta - ofiarą czy bezwzględną morderczynią.
Niełatwo mnie zaskoczyć, przeczytałam już setki thrillerów. J.A. Corrigan jednak się to udało. Trudno pozbierać mi myśli po tej lekturze, mam ogromny mętlik w głowie i w sumie to najlepsza recenzja, jaką mogę napisać dla tej powieści. Zrobiła mi kisiel z mózgu. Na początku miałam wizję tego, co się wydarzyło, ale z każdym kolejnym rozdziałem zaczęła ona się walić w posadach. Pod koniec miałam ochotę rzucać książką po pokoju. Przepełniały mnie niemoc i złość. Ale ja akurat uwielbiam, kiedy powieści coś takiego ze mną robią. Widać wtedy, że wczułam się w historię i przeżywam ją całą sobą.
Muszę powiedzieć, że mam kaca po tej książce. Jestem nieco przybita po tym, czego dowiedziałam się na temat Rose. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale ta powieść pokazuje, że sprawiedliwość na tym świecie ma cholernie dziwne poczucie humoru. Aż zabrakło mi powietrza, gdy pewne rzeczy wyszły na jaw. Miałam też ochotę kilku bohaterom skręcić kark.
Nawet nie myślałam, że tak bardzo zżyję się z Rose i że będę razem z nią przeżywać jej podróż w przeszłość. Na początku nie wywarła ona na mnie aż tak dużego wrażenia, ale z biegiem lektury przepadałam coraz bardziej. I choć obawiałam się tego, co mnie czeka na kolejnej stronie, nie umiałam się oderwać od lektury.
Jeśli szukacie dobrego thrillera psychologicznego, to polecam tę książkę. Ostrzegam tylko, że końcówka może Was nieco przytłoczyć. Całkiem spory ładunek emocjonalny się tam pojawia.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Słownemu.
Pielęgniarka to thriller psychologiczny, który ściśle powiązany jest z kwestiami medycznymi. Nie są one jednak dominujące, a jedynie są jakby powodem całej historii. Zawiązaniem opowieści jest bowiem śmierć pacjenta przebywającego w szpitalu. Do zabójstwa przyznaje się pielęgniarka Rose Marlowe. Została za tę zbrodnię skazana, choć wydaje się,że nie miała żadnego motywu. Powoli zaczyna się on wyłaniać,gdy kobieta opowiada swoje życie dziennikarzowi śledczemu chcącemu napisać o niej książkę. Czy Teo Hazel zrozumie jak doszło do tego,że kobieta marząca o zostaniu lekarzem i matką została pielęgniarka i zabójczynią? Co kryje przeszłość Rose? Czy coś ją łączyło z ofiarą? Na te pytania ciężko znaleźć odpowiedź do samego końca. Historia momentami jest przewidywalna i dość oczywista by chwilami zaskoczyć i dać do myślenia.
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać. Jestem zainteresowana
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie osobą głównej bohaterki Rose. Muszę poznać ten thriller. :)
OdpowiedzUsuń