Po mieście krąży morderca nazwany przez prasę Rzeźnikiem. Dwie zaatakowane kobiety uszły z życiem, trzecia nie miała tyle szczęścia. Sprawa zaprząta myśli panny Fran Cahill, która już rozwiązała kilka kryminalnych zagadek. Tym razem szczególnie jej zależy na wykryciu sprawcy, bo jedna z jej przyjaciółek może być kolejną ofiarą. Czy sprawca pragnie śmierci konkretnej kobiety, czy atakuje wszystkie samotne matki w tej okolicy? Fran uważa, że odpowiedź na to pytanie okaże się kluczowa. Rozpoczyna niebezpieczne śledztwo, które mocno odbija się na jej życiu osobistym. A częste kontakty z komisarzem Braggiem mogą się z wielu powodów nie podobać Calderowi, z którym jest zaręczona...
Kiedy zamawiałam tę książkę do czytania, była tam informacja, że jest to pierwszy tom trylogii. W trakcie lektury zorientowałam się, że jestem wrzucona w środek opowieści i czasem wydawało mi się, że brakuje mi wiedzy na temat relacji między bohaterami. Potem okazało się, że to właściwie siódmy tom przygód Fran Cahill, ale w Polsce są wydane tylko trzy. Nie powiem, żeby jakoś tragicznie przeszkadzało to w czytaniu, bo łatwo się połapać, o co chodzi, ale chcę, żebyście mieli tego świadomość, kiedy będziecie sięgać po tę książkę.
Wiedziałam, że nieco igram z ogniem, zabierając się za tę lekturę. Jeśli jesteście ze mną już od pewnego czasu, to wiecie, że ja i romanse to nie są wyrazy bliskoznaczne. Jestem romansowym Grinchem i wszelkie sceny z kobietami omdlewającymi z rozkoszy w ramionach nieziemsko przystojnych mężczyzn, wywołują u mnie raczej ciarki żenady. Tu takowe sceny też są, ale jakoś niespecjalnie mi przeszkadzały. Przymykałam na nie oko, wiedząc, w jakich czasach ta powieść się rozgrywa. Wiecie, tam nawet patrzenie na kobietę było postrzegane jako perwersja największego stopnia i od razu trzeba było lecieć do ołtarza.
Jeśli chodzi o samo śledztwo dotyczące Rzeźnika, to przyznam szczerze, że nie domyśliłam się, kto za tym stoi. Miałam kilka typów, ale z żadnym nie trafiłam. To akurat mnie zaskoczyło. Motyw zbrodni nie był jakoś wyszukany, jednak nie mam zastrzeżeń co do rozwiązania tej zagadki.
Polubiłam Fran, miała pazura i w czasach, gdy kobiety miały siedzieć cicho, słuchać mężczyzn, potrafiła postawić na swoim. Była błyskotliwa, całkiem nieźle odnajdowała się w świecie morderstw. Jednak traciła głowę przy swoim narzeczonym. Tu już musiałam konkretnie na to oko przymykać.
Sporo miejsca poświęcono tutaj na problemy rodzinne bohaterów tej powieści. Widzimy zarówno to, jak rodzice Fran reagują na jej związek, jak i zmagania komisarza z nieszczęściem, które spotkało jego żonę. Dużo tu też mowy o nieszczęśliwych małżeństwach i o tym, jak są postrzegane przez społeczeństwo.
Jestem ciekawa, co działo się z Fran wcześniej. Mimo wszystko miło spędziłam z nią czas i chociaż sporo tu romansu, chętnie spotkam się z nią raz jeszcze.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Nie czytałam harlequin. Może kiedyś sięgnę
OdpowiedzUsuń