Strony

sobota, 10 września 2022

Bogdan Bartnikowski "Powroty do Auschwitz"

 

Czy można przestać myśleć o Auschwitz?

Przed oczami znów zjawia się obóz, wlokący się ludzie jak kościotrupy, na których zaczyna się w pewnym momencie patrzeć jak na coś normalnego, choć wiadomo, że jeszcze parę razy przesuną nogami i padną, i nikt ich nie podniesie. I jeszcze pamiętam te kominy buzujące ogniem dzień i noc. Długo leżysz, sen nie przychodzi, no, wreszcie przed oczami jakiś obraz zwykłego dnia, i nagle masz ci los! Znowu widzę obóz… I ja w nim jestem.

Bogdan Bartnikowski miał 12 lat kiedy w nocy z 11 na 12 sierpnia 1944 roku trafił do Auschwitz Birkenau. Dwadzieścia lat później zdecydował się jeszcze raz przekroczyć Bramę Śmierci. Ale Auschwitz się nie opuszcza. Wraca w dzień i w noc. Budzi koszmarem. Przez całe lata. I nie ma z niego ucieczki. To poruszające świadectwo o życiu w cieniu Auschwitz.

Autor tej książki miał tylko 12 lat, gdy jego dzieciństwo się zakończyło. W sierpniu 1944 roku wraz z matką trafił do obozu Auschwitz-Birkenau. Przebywał w Birkenau, najpierw w bloku dziecięcym obozu kobiecego, następnie przeniesiono go do obozu męskiego. Chociaż udało mu się przeżyć piekło, nigdy się z niego nie uwolnił.

Wiem, że mówiłam o tym wiele razy, gdy poruszałam tematykę publikacji związanych ze wspomnieniami byłych więźniów obozów koncentracyjnych, ale powtórzę to po raz kolejny. Nieważne, ile książek na ten temat przeczytam, każda z nich będzie rozdzierała moją duszę na miliony kawałków. Nigdy nie zrozumiem, jak jeden człowiek mógł zgotować tak okrutny los drugiemu. Tak było i tym razem. Wspomnienia Bogdana Bartnikowskiego były pełne bólu, cierpienia. Stanowią także świadectwo jego niezwykłej siły.

Ta książka, jak żadna inna z tego gatunku, z całą mocą uświadomiła mi, że więźniem obozu jest się przez całe życie. Wspomnienia wracają w snach, niektóre rzeczy zawsze będą kojarzyć się ze zniewoleniem. Nie każdy jest w stanie wrócić do miejsca, w którym wyrządzono mu tyle krzywdy. I to widać, kiedy autor opisuje zachowanie niektórych byłych więźniów.

Bogdan Bartnikowski podkreśla, że jest świadomy tego, że jego wspomnienia stanowią świadectwo dla młodych ludzi. Bardzo ważne. Mówi, że był podczas spotkań z nimi czasem zaskoczony, jak bardzo zaangażowani są słuchacze i jakie pytania zadają. Każda taka rozmowa to kolejne odtworzenie piekła, dlatego jestem ogromnie wdzięczna autorowi, że wrócił tam raz jeszcze. Autor zwrócił też uwagę na coś, o czym nigdy nie myślałam. Wspomina jedno ze swoich wystąpień, gdy na czas pobytu na terenie obozu, dostał plakietkę z napisem "gość honorowy". Bartnikowski mówi, że on nie jest tam gościem, bo to "jego obóz". Zastanawiam się, ilu byłych więźniów ma podobne odczucia.

W tej książce autor przyznaje, że nie żywi urazy do potomków osób, przez które cierpiał. To bardzo cenne świadectwo. Ile razy słyszymy, że dzieci powinny odpowiadać za winy swoich rodziców, co nie jest prawdą. Spirala nienawiści nie przynosi ze sobą nic dobrego.

To była bardzo trudna emocjonalnie publikacja. Musiałam robić sobie przerwy w trakcie czytania, bo ładunek emocjonalny był dla mnie zbyt duży. Dziś coraz mniej jest osób, które przeżyły piekło obozów koncentracyjnych. Niedługo nie będzie ich wcale. Bogdan Bartnikowski pokazuje, co dały mu powroty do Auschwitz i uświadamia, jak wyglądało życie po obozie. Nie każdy był w stanie poradzić sobie z tak ogromną traumą. Nikt też nie zapewniał ocalałym wsparcia. 

Jeśli chcecie przekonać się, jak wyglądał obóz oczami dziecka, możecie sięgnąć po tę książkę. Nie jest łatwa, to ogromny emocjonalny kaliber, ale uważam, że zasługuje na uwagę. 

3 komentarze:

  1. Trudny temat, ale to z pewnością książka warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałam takich książek. Myślę, że będzie mi sie podobać

    OdpowiedzUsuń
  3. Ksiażka na pewno jest ciekawa. Chętnie po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)