Allison Pataki "Sisi. Cesarzowa mimo woli"

 

Wiedeń, Austro-Węgry, połowa XIX wieku.

Po abdykacji Ferdynanda Habsburga na cesarskim tronie zasiada osiemnastoletni Franciszek Józef. Jest zaręczony z bawarską księżniczką Heleną. Jednak kiedy w 1853 roku narzeczona przybywa na wiedeński dwór, młody cesarz zakochuje się od pierwszego wejrzenia… w jej siostrze Sisi, i to ją prosi o rękę.

Młodziutka cesarzowa pławi się w luksusie, lecz jej niekonwencjonalne zachowanie nieustannie zderza się z dworską etykietą. Nie ma przyjaciół, otaczają ją intryganci, a matka cesarza na każdym kroku okazuje jej niechęć.

Dzięki wytrwałości, niezwykłej inteligencji i wrażliwości Sisi podbije jednak serca poddanych i znacząco wpłynie na bieg historii.

Sisi pojechała ze swoją siostrą i matką na dwór cesarski. Miała towarzyszyć Helenie w nowym miejscu i pomóc jej oswoić się z rolą cesarzowej. Jednak Franciszek Józef, narzeczony Heleny, zauroczył się jej młodszą siostrą. I to właśnie Sisi, nie Nene, została cesarzową, choć był jej pisany zupełnie inny los. Wydawać by się mogło, że to historia rodem z bajki. Do pewnego czasu faktycznie tak było. Dopóki arcyksiężna Zofia, matka cesarza, nie zaczęła wtrącać się w życie małżonków. Od samego początku nie była przychylna Sisi, przecież wybrała synowi inną kandydatkę na żonę, ale potem przechodziła samą siebie.

Ta powieść jest obszerna, to fakt, ale bardzo szybko się ją czyta. Nie czułam w trakcie lektury jej objętości. Wciągnęłam się w życie Sisi na cesarskim dworze. Wiedziałam, co tam się z nią działo, ale byłam ciekawa, jak pokaże to autorka. Moim zdaniem bardzo dobrze połączyła fakty z fikcją. Tylko jakoś trudno było mi przyzwyczaić się do tego, że mąż nazywał ją tutaj Elizą, a nie Sisi. To mi jakoś zgrzytało. 

Główna bohaterka ma ikrę, można ją polubić. Jest młoda, pełna pasji i nieposkromiona. Rzucona właściwie lwom na pożarcie. Nie była przeznaczona do takiego życia, a musiała się go bardzo szybko nauczyć. Szkoda, że o tym tak mało jest mowy w powieści. Sporo tu także przeskoków czasowych. Są zaznaczone, więc nie będziecie czuć się zagubieni w trakcie lektury. Jednak autorka trochę podkoloryzowała postać Sisi, aż tak idealna to ona nie była. Postać arcyksiężnej Zofii za to nieziemsko działała mi na nerwy. To typowy przykład matki, która nie rozumie tego, że jej dziecko dorosło i samo za siebie decyduje, a żona staje się dla niego ważniejsza. To naturalna kolej rzeczy. Fragmenty, gdy odbierała Sisi dzieci, sprawiały, że miałam ochotę rzucać książką po pokoju. Polubiłam za to Franciszka Józefa, choć nie popieram kilku rzeczy, które zrobił, zwłaszcza pod koniec.

Książka pokazuje realia epoki. Dobitnie uświadomiła mi, że miałam szczęście, że nie urodziłam się w tamtych czasach i nie byłam córką księcia. W życiu bym nie wytrzymała w roli posłusznego dziewczątka, które na każdym kroku jest śledzone. O sprawdzaniu pościeli po nocy poślubnej i zaglądaniu do majtek (niemal dosłownie) w oczekiwaniu na dziedzica już nie wspomnę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Nie czytałam jeszcze, ale mam ją w planach

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam trochę opinii na temat książki i wiele osób poleca dla ciekawych tej postaci oraz miłośników tragicznych, romantycznych historii. Sama zastanawiam się czy kupić, może być trochę ciężka do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wciągnęła, autorka ma bardzo lekkie pióro. Bałam się zwłaszcza dialogów i tego, że będą wystylizowane na dawny język i polegnę, ale na szczęście tak nie było.

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka