A co, jeśli historia rzeczywiście lubi się powtarzać?
Jak wyobrażasz sobie koniec świata?
Jako zabójczą asteroidę, która z całą siłą uderzy w naszą planetę i zniszczy ją doszczętnie? Potężną falę upałów, która zaleje cały świat, unicestwi życie zwierząt i roślin? A może jako wielki wybuch wulkanu, którego lawa pokryje kontynenty?
Każdy z tych scenariuszy jest prawdopodobny.
A to dlatego, że wszystko już było.
Peter Brannen, wielokrotnie nagradzany dziennikarz naukowy, przenosi się wraz z czytelnikami w daleką przeszłość. Burzliwą, zagadkową i pełną tajemnic. Opisuje pięć największych masowych wymierań, do których w ciągu milionów lat doszło na naszej planecie. Bada analogie pomiędzy zmianami klimatycznymi XXI wieku a tymi, które doprowadziły do największych kataklizmów w dziejach świata. Analizuje możliwe scenariusze. Spotyka się z naukowcami – paleontologiami, geologami, paleoklimatologami – którzy nie tylko badają historię naszej planety, ale również przyglądają się jej obecnej kondycji.
Wszystko po to, aby udowodnić, że tak naprawdę niewiele trzeba, aby Ziemia przestała istnieć.
Jeśli pamięć mnie nie myli, przeżyłam dwa końce świata. Ten słynny w 2012 roku i ten z 2000 roku. Być może po drodze były jakieś inne, ale ich nie pamiętam. I o ile tego pierwszego trochę się bałam, miałam tylko 10 lat, o tyle o drugim zapomniałam. Przypomniała mi o nim koleżanka, pytając dzień po planowanej apokalipsie, czy jeszcze żyję. Koniec świata, czy to w literaturze, czy to w filmie, jest epicki. Wszystko się rozpada. Czy tak faktycznie kiedyś będzie? Peter Brannen próbuje odpowiedzieć na to pytanie, przypominając inne masowe wymierania.
Po lekturze tej książki mam ogromnego kaca moralnego i nie czuję się dobrze z tym, co przeczytałam. I nie, nie uważam, że to zła książka, bo to kawał bardzo dobrego reportażu, ale czuję się przytłoczona jego treścią. Zwłaszcza jeśli chodzi o końcówkę, kiedy z całą mocą dotarło do mnie, jak bardzo my, ludzie, przyczyniliśmy się do niszczenia planety. Wiele olbrzymich zwierząt zniknęło z powierzchni Ziemi, gdy na terenach ich bytności pojawili się ludzie. Poczułam się też źle, gdy czytałam o rafie koralowej, która umiera na naszych oczach.
Nieco obawiałam się tego, że to będzie zbiór suchych faktów. Tak się nie stało. Autor przytacza rozmowy z naukowcami, a i opisuje końce świata w zrozumiały sposób. Nie ma tu naukowego bełkotu, który przytłacza ilością łacińskich wtrąceń. Jest prosta historia o tym, jak zmieniała się Ziemia, jakie gatunki na niej kiedyś żyły i co się z nimi stało.
Nie brakuje tu także fragmentów o dinozaurach. Dowiedziałam się dzięki nim, jak niektóre z nich wyglądały, jakie inne istoty żyły też w podobnym czasie. I wiecie co? Zrobiło mi się przykro, kiedy czytałam o tym, jak wyglądał ich koniec, aż ciary mi po plecach przeszły.
Ta książka powinna być przestrogą, biorąc pod uwagę choćby to, co mówi o cywilizacji Majów i jej upadku, ale nie tylko. Mnie zostawiła z wieloma pytaniami i poczuciem bezsilności. Przejechała po mnie jak walec, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Jeśli lubicie reportaże i literaturę popularnonaukową, to może być propozycja dla Was.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.
Nie czytałam jeszcze nic podobnego. Chętnie sięgnę po ten tytuł
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie . Myślę, że spodoba mi się ta książka
OdpowiedzUsuńReportaż w tym temacie może być ciekawą lekturą. Pewnie doznałabym podobnych emocji.
OdpowiedzUsuń