To miał być najszczęśliwszy dzień w życiu Niny. Stało się inaczej.
Gdy porzucona przez narzeczonego w dniu ślubu zapłakana opuszczała kościół, przy ołtarzu wybuchła bomba. Zaraz potem ktoś próbuje zepchnąć samochód Niny z drogi i podkłada bombę w jej mieszkaniu.
Nie ma wątpliwości – Nina miała zginąć. Nigdy nie złamała prawa, nigdy nie miała wrogów, a jednak ktoś uznał ją za śmiertelne zagrożenie i próbuje zabić…
Tess, Tess, Tess... Co ja z Tobą mam? Niezwykle cenię sobie pióro autorki i wciągam jej książki jak chipsy. Tyle że nie każda jej powieść rzuca mnie na kolana. Ta niestety należała do tej grupy.
I nie powiem, że była zła, nudziłam się w trakcie czytania. Miała ogromny potencjał, jednak według mnie nie został on wykorzystany. Gdyby autorka położyła większy nacisk na warstwę thrillerową, byłoby o wiele lepiej.
Dość szybko dowiadujemy się, kto stoi za wybuchem. Motyw także nie pozostaje nieznany. I niby nie wzbudzał on moich zastrzeżeń, bo wszystko trzymało się kupy, ale liczyłam na nieco większe zaskoczenie.
Trochę zgrzyta mi to, co działo się z Niną po odwołaniu jej ślubu. Nie mnie ją oceniać, ale dla mnie pewne rzeczy działy się za szybko. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale możecie domyślać się, co mogę mieć na myśli. Zresztą, jeśli chodzi o Ninę, to mam mieszane uczucia. Rozumiem, że świat jej się zawalił i była załamana. W to akurat uwierzyłam i taką Ninę kupowałam, ale kiedy już w miarę się pozbierała, jakoś zaczynała mnie drażnić.
Książkę czytało się szybko. Jest dobra na wakacje, nie wymaga wielkiego zaangażowania. Dużo rzeczy jest podanych na tacy. Nie była to najlepsza książka autorki, ale nie powiem, żebym żałowała, że ją przeczytałam.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)