Patriarchat jest zakłamany i okrutny. My, Polki, jego ofiary, także takie jesteśmy. Dojedziemy każdą, która nas rozdrażni albo stanie nam na drodze. Albo przynajmniej ją pouczymy, "dobrze" jej doradzimy, żeby sobie nie myślała, że sama wie, co ma robić. Upokorzymy, wyśmiejemy, zhejtujemy, nie przepuścimy okazji, by boleśnie dowalić. A im jesteśmy zajadlejsze wobec innych, tym większej nienawiści i pogardy wobec nas samych to dowodzi.
Czas się z tym rozliczyć i uporać, bo relacje między kobietami w Polsce zbyt często są nie do zniesienia. Dlatego prawo stanowione wobec nas takie jest! Dlatego kolejni politycy bez piątej klepki ciągle od nowa komplikują i zatruwają nam życie, zamiast je ułatwiać. Pozwalamy na to, ponieważ nawykłyśmy do przemocy. W domu, w pracy, w szpitalu, w internecie, nawet na cholernej jodze. Wszędzie to samo - przekraczanie granic, słowa, które nie mają prawa padać, sarkazm, pouczenia, "dobre" nieproszone rady, jawna i bierna agresja, sądy plotkarskie.
Dopóki nie sięgniemy po własną moc - a dostęp do niej przynosi zaprzestanie pilnowania, oceniania, recenzowania, zawstydzania, wyśmiewania, upokarzania, dołowania i moralnego osądzania na każdym kroku samej siebie oraz innych kobiet - pozostaniemy skazane na zapyziały salon, przydeptane kapcie i zatłuszczoną kuchnię domu odwiecznej Anieli Dulskiej. Bezlitosny osąd da się zamienić w życzliwą ciekawość. Kompleksy i brak wiary w siebie można pokonać. Każdego dnia komuś się to udaje.
Chcę, byśmy, gdy przyjdzie czas, umarły, będąc dla siebie siostrami. Wtedy będziemy żyły długo i szczęśliwie w pamięci kolejnych pokoleń kobiet, które będą wiedziały, z kogo brać przykład. O tym jest ta książka - Paulina Młynarska
Niezwykle cenię sobie pióro Pauliny Młynarskiej. Co prawda kiedyś jej słowa kompletnie do mnie nie trafiały, musiałam dojrzeć do tego, o czym mówi, przepracować pewne rzeczy, zrozumieć, czym jest feminizm. Jej felietony potrafią ubrać w słowa to, co siedzi w mojej głowie. Czasami w bardzo dosadny sposób, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Są sprawy, o których nie sposób mówić w kulturalny sposób. Mnie samej bardzo często ulewa się, gdy widzę, dokąd zmierza nasz kraj.
Ta książka to krótki zbiór felietonów, w których autorka porusza sprawy związane zarówno z pandemią, jak i protestami, które przetoczyły się przez Polskę w związku z zaostrzeniem prawa aborcyjnego. Autorka mówi także o molestowaniu, przemocy wobec kobiet i o tym, że będąc w tym kraju wysoko postawioną osobą, można mieć mniemanie, że jest się bezkarnym. Zwraca też uwagę na oderwanie od rzeczywistości niektórych celebrytów. W książce pojawia się też pytanie, czy dorobek artystyczny może wymazać karygodne zachowanie człowieka.
Żyjemy w kraju, w którym wiele osób rości sobie prawo do narzucania swojej woli innym. Oceniamy, uważamy, że my na miejscu kogoś zrobilibyśmy inaczej, a tak na dobrą sprawę nie mamy pojęcia, jak byśmy się zachowali. Łatwo powiedzieć, że kobieta jest głupia, bo daje się bić, zamiast odejść od agresora. Trudno jest za to ją zrozumieć. O tym także mówi autorka. Nie potrafimy zrozumieć drugiego człowieka, lepiej zmierzyć go z góry i poczuć się lepszym.
Ta książka, choć niepozorna, mocno daje do myślenia. Czasem burzy krew w żyłach, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Trochę w trakcie lektury mi się ulało, gdy przypominały mi się choćby wspomniane już protesty i podejrzewam, że wielu czytelników może mieć podobne odczucia. Mimo wszystko warto było.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Ciekawie zapowiada się ta książka. Zamówię przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuń