Stanisław Stadnicki jest oligarchą trzymającym rękę na świecie biznesu i polityki, a przy tym gangsterem. Podczas przyjęcia urodzinowego dochodzi do tragedii, która na zawsze zmieni jego życie. Mężczyzna ucieka do małej wioski w Bieszczadach, gdzie przez dwa lata jego życie przeradza się w schemat kolejnych szarych dni. Przez ten czas wrasta w lokalną społeczność odcinając się całkowicie od przeszłości.
Pewnego poranka znajduje w leśnym potoku zwłoki młodej dziewczyny. Jego azyl wali się jak domek z kart, a w spokojnej wsi pojawia się Bies, pradawny demon karmiący się śmiercią i cierpieniem, tak utrzymują miejscowi. Jednak Stadnicki dobrze wie, że najgorszym potworem jest człowiek. Rusza do starcia z żądną krwi bestią.
Pierwsze chwile z tą lekturą nie wróżyły mi nic dobrego. Jakoś nie potrafiłam się wciągnąć, miałam skojarzenia z "Porankiem kojota" przy pierwszej scenie. I o ile tamten film kocham miłością wielką, o tyle tu rozpoczęcie mi nie podeszło. I w sumie kręciłam nosem do momentu, aż Stanisław nie odnalazł ciała. Potem już poszło jak z płatka.
Urzekł mnie klimat miejscowości, w której Stanisław znalazł azyl po tragedii, która go spotkała. Nie wiem, czy miałabym odwagę, żeby chodzić po tej wiosce sama po nocy. Jeszcze jak sobie pomyślę o tej historii z Biesem, aż czuję ciarki na całym ciele... Moim zdaniem klimat powieści jest jednym z najmocniejszych punktów.
Na początku nie byłam w stanie polubić Stanisława. Był dla mnie przerysowany i nie umiałam uwierzyć w jego kreację. Zmieniłam do niego nastawienie, gdy doszło do pewnej tragedii. Stał się dla mnie bardziej ludzki i byłam ciekawa, jak potoczy się dalej jego życie. W tym wydaniu podobał mi się zdecydowanie bardziej. Gdyby w dalszym ciągu był groźnym gangsterem, to nie wiem, czy nie porzuciłabym książki już po parunastu stronach. Nie mam też większych zarzutów, jeśli chodzi o kreację pozostałych bohaterów.
Czy zaskoczyło mnie rozwiązanie intrygi? A gdzie tam. Bardzo szybko zorientowałam się, kto za tym wszystkim stoi i dlaczego to robi, ale chciałam się przekonać, czy miałam rację. Czy jestem z tego powodu rozczarowana? Może troszkę. Lubię, kiedy autorzy wyprowadzają mnie w pole i czekałam na nagły zwrot akcji, ale w sumie to wszystko składa się w logiczną całość, więc nie będę marudzić.
Akcja nie zwalnia nawet na moment, więc nie powinniście narzekać na nudę. Podejrzewam, że wielu z Was może zorientować się, kto stoi za zbrodnią. Ale uważam, że ogólnie to była całkiem niezła książka, choć na początku łatwo z nią nie było.
Jeszcze rozważę tą lekturę, ale dzięki za szczerą ocenę. ;)
OdpowiedzUsuń