W czasach, w których tak wielu ludzi gna przed siebie, by nieustannie wszystkich wyprzedzać, w których liczą się osiągnięcia i każdy chce możliwie jak najwięcej posiąść i przeżyć, niełatwo okazywać troskę zarówno innym, jak i sobie. W naszym zglobalizowanym, scyfryzowanym świecie, podporządkowanym presji ekonomicznej, brak miłości, czułości i życzliwości jest coraz powszechniejszy, coraz więcej osób zapada na zdrowiu – nie tylko psychicznie, lecz także fizycznie.
Niestety zauważamy to nierzadko dopiero wtedy, kiedy jest już za późno – kiedy zachorujemy. Okazuje się, że każde zdrowienie, także to wspierane przez współczesną medycynę, jest zawsze procesem samouzdrawiania zachodzącym w naszym ciele. Jak dowodzą badania, zdolność do samoleczenia jest jednak bardzo często przygaszana przez niepewność, lęk, bezradność i stres psychoemocjonalny. Neurobiolog Gerald Hüther na przykładzie działania naszego mózgu pokazuje, jak brak czułości dla samego siebie tłumi nasze siły obronne i moce samouzdrawiania.
Jeszcze kilka lat wstecz taka perspektywa nie byłaby możliwa, a poświęcona jej książka wylądowałaby w dziale ezoteryki. Dziś jednak do naszej dotychczasowej wiedzy z zakresu nauk przyrodniczych i medycznych doszło już wiele badań potwierdzających, że brak miłości wpędza nas w chorobę. Nie jest to już hipotezą, ale niepodważalnym faktem, uzasadnionym na gruncie nauk ścisłych i udowodnionym medycznie.
Co odpowiedzielibyście, gdybym Was zapytała, czy kochacie siebie? Ja odpowiedziałabym, że tak, kocham siebie. Kiedyś pędziłam, nie wiadomo gdzie i po co. Dzisiaj potrafię się zatrzymać. Nauczyłam się łapać chwile, ufać sobie i mieć daleko w nosie to, co mówią o mnie inni. Ludzie będą gadać, a życie życiem wymyślonym przez innych, według standardów, które akceptują inni, mnie nie interesuje. I coś w tym jest, że dopóki nie pokocha się siebie, na nic zda się akceptacja innych osób.
Autor sporo miejsca poświęcił zagadnieniu dotyczącemu tego, jak rodzice krzywdzą dzieci, narzucając im życie według swoich ambicji, odbierając im własne, uważając je za nieistotne. Źle czytało mi się o tym, jak dzieci porzucają same siebie, żeby przypodobać się dorosłym, a potem wyrastają na niepewnych siebie, nieszczęśliwych ludzi, którzy co prawda skończyli dobre szkoły, mają dobrze płatne stanowiska, ale czują, że ich życie nie należy do nich. Rodzice powinni pozwolić na to, by ich dzieci żyły swoim życiem i kochać je takie, jakie są, dając im tym samym podstawy do zbudowania obrazu pewnego siebie człowieka. Być podporą, niestety, nie zawsze tak jest.
Co zrobić, żeby pokochać siebie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć autor. Pokazuje mechanizmy, które działają na nas destrukcyjnie, a w których z wielu względów tkwimy. Omawia pracę mózgu. Jednak zaznacza jedną ważną rzecz - nie zmienimy się i nie wyjdziemy z dołka, jeśli będziemy chcieli zrobić to dla kogoś, żeby przypodobać się innym, a nie po to, żeby pokochać siebie.
Polecam tę książkę fanom publikacji o samorozwoju. Potrafi zatrzymać czytelnika i otwiera oczy na wiele spraw. Niektóre słowa autora mogą nieco zaszokować, ale czasem jest właśnie potrzebna taka wstrząsowa terapia, żeby otrzepać się i pójść dalej z podniesioną głową.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Dobra Literatura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)