Dalsze losy rodziny Ciszaków, kontynuacja „Cudów codzienności”
Ciszakowie wiodą spokojne życie w warszawskiej kamienicy na Smolnej. Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości we wszystkich wstępuje nadzieja na lepsze jutro. Wkrótce jednak nad krajem znów zbierają się ciemne chmury – do stolicy zbliża się ofensywa bolszewicka. Echo niesie odgłosy wystrzałów, powietrze pachnie krwią… Zawieruchy wojny nie omijają stróżówki, w której Maciej i Staszka na przekór wszystkiemu usiłują ocalić swój mały świat od zagłady.
Czy można przywrócić do życia serce skute lodem? Czy każdy zasługuje na przebaczenie? Czy miłość zdoła uleczyć nawet najbardziej bolesne rany?
W burzliwych czasach jedyną spokojną przystanią są dom oraz najbliżsi. W ich ramionach można skryć się nawet wtedy, gdy pozostają jedynie skrawki nadziei…
Nie będę ukrywać, że mam ogromną słabość do powieści Marii Paszyńskiej. Dzięki opowiedzianym przez nią historiom jestem w stanie oderwać się choć na moment od codzienności, czego niezmiernie w tych czasach potrzebuję. Ta książka przeniosła mnie w czasie do pierwszej połowy XX wieku.
To kontynuacja historii o rodzinie Ciszaków, więc żeby sięgnąć po tę książkę, musicie znać "Cuda codzienności". W przeciwnym wypadku niektóre wątki mogą być dla Was niezrozumiałe i nie będziecie czuli głębszych więzi z Maciejem i Stanisławą oraz ich dziećmi. Co prawda autorka stara się wyjaśnić, o co chodzi z ich przeszłością, ale moim zdaniem lepiej przekonać się na własnych oczach, jak ona wyglądała.
Tym razem Maciej i Stanisława schodzą na drugi plan. Śledzimy losy ich dzieci: Michała, Bogny, Nawoi i Amelii. Widzimy, jak wchodzą w dorosłe życie. Wraz z nimi przeżywamy ich miłosne wzloty i upadki. Najlepiej czytało mi się o tym, co działo się w życiu Bogny, jakoś było mi do niej z wielu względów najbliżej. Wątek dorosłej Amelii też był ciekawy, chociaż według mnie niósł ze sobą największy emocjonalny ładunek.
Ta książka to nie tylko rodzinna saga, która jest przepleciona wydarzeniami z historii Polski. To także opowieść, która zmusza do refleksji, choćby na temat roli, jaką przypisywano i nadal przypisuje się kobietom. Pokazuje też, do czego może doprowadzić nieoderwana pępowina i przekonanie o własnej nieomylności oraz wyższości. Ale jest to też książka przepełniona nadzieją, miłością. Wzrusza, ale też są fragmenty, przy których można się uśmiechnąć. Lubię takie mieszanki.
Pierwsza część podobała mi się nieco bardziej. Było mniej wątków, na których trzeba było się skupić. Tu trochę cierpi Michał, mam wrażenie, że jest zepchnięty na drugi, jeśli nie na trzeci plan. Mam ogromny niedosyt, jeśli chodzi o jego postać i chciałabym dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Jednak nie powiem, że to była zła książka, bardzo dobrze mi się ją czytało, oderwała mnie od rzeczywistości. Maria Paszyńska po raz kolejny mnie nie zawiodła.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Książnica.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)