Łukasz Wilk założył rodzinę, z którą zamieszkał w malowniczej mazurskiej wsi — Urwisko. Młody mężczyzna zmaga się z codziennymi problemami, w których nawracająca łuszczyca zdecydowanie nie jest sprzymierzeńcem. Jednakże mając u boku ukochaną Lucy, wiedzie szczęśliwe życie jako mąż i ojciec. Niestety, jest coś, co go wyjątkowo dręczy. Powtarzające się, przerażające sny nie dają mu spokoju. Może to wynik stresu wynoszonego z pracy? Może Łukasz nie do końca poradził sobie z traumą po stracie bliskiej osoby? Może…
Targany wspomnieniami i zmotywowany chęcią spełnienia skrytego marzenia wpada na pomysł, by ostatecznie pojednać się ze swoim schorzeniem, przeszłością i wewnętrznymi demonami, udowadniając, że choroba może nie tylko odbierać radość życia, ale także dodawać skrzydeł i inspirować. Niestety, prawdziwy koszmar zaczyna się w chwili, gdy znaki z tajemniczych snów przedzierają się do realnego świata. Przed czym los ostrzega Łukasza? Komu może zależeć na pogrążeniu Wilka? Czy mężczyzna poradzi sobie z tym, co na niego czeka?
Pierwsza część historii o Łukaszu Wilku, chłopaku, który cierpiał na łuszczycę, była dla mnie lekcją tolerancji, a także lekcją życiową, która pokazała mi, jak wygląda życie osoby zmagającej się z tą chorobą. Wcześniej miałam o niej dość mętne pojęcie, więc byłam wdzięczna autorowi za to, że otworzył się na swój problem i uświadomił czytelnikom, czym jest łuszczyca, jak sobie z nią radzić. Wciąż wiele osób żyje w błędnym przekonaniu, że można się nią zarazić. Jeśli nie czytaliście tamtej książki, to polecam.
Jeśli chodzi o tę część, to mam nieco mieszane uczucia. Minęło kilka lat. Łukasz założył rodzinę, ma dzieci, pracę. Tyle że nagle jest zmuszony do tego, by szukać nowego zajęcia, odnaleźć siebie na nowo. I tu nie mam żadnych zastrzeżeń, choć to rzucanie kłód Łukaszowi pod nogi było dla mnie momentami nieco przerysowane. Kompletnie nie przemówiła do mnie postać sołtysa. Za to zainteresowała mnie Antonina. To był ciekawy wątek. Nie chcę tutaj za bardzo wchodzić w szczegóły, ale on rozbudził we mnie iskierkę nadziei.
Ujęły mnie dzieci Łukasza. Wygadana Tola szturmem podbiła moje serce. Dzieciaki nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać swoją rezolutnością i otwarciem na świat. Rozbawiło mnie zagubienie Łukasza, kiedy przez chwilę miał zająć się dziećmi, ale też zmroziło mi to krew w żyłach. Trochę współczułam Lucy, że ma w domu nie dwójkę, a trójkę dzieci. Tak to przynajmniej z mojego punktu widzenia wyglądało.
Warstwa obyczajowa nie wzbudza we mnie większych zastrzeżeń. O samej chorobie jest tu nieco mniej, ale nie powiem, żebym uważała, że to jest jakiś minus. W sumie sporo informacji o niej pojawia się w poprzedniej części i nie widzę sensu w tym, żeby je tutaj powtarzać. A poprzednią część historii o Łukaszu trzeba znać, żeby sięgnąć po tę książkę, w przeciwnym wypadku sporo wątków może się wydawać niezrozumiałych.
Będę jednak kręcić nosem, jeśli chodzi o wątek kryminalny. Moim zdaniem pasuje tutaj jak pięść do nosa. Podejrzewam, że autor chciał, żeby coś się działo, ale to do mnie nie przemówiło. Wręcz przeciwnie, końcówka książki nieco popsuła mój obraz jej jako całości. Rozumiem, że miało się coś dziać, ale i bez tego dla mnie było ciekawie. Ale to tylko moje zdanie, możecie się z nim nie zgodzić. Jeśli Wam się to spodobało, to cieszę się, że znaleźliście dla siebie coś, czego ja tam nie zauważyłam.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Autorowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)