Czy jest ktoś, kto nie śledził, nie komentował, nie angażował się emocjonalnie w walkę o życie grotołazów uwięzionych w Jaskini Wielkiej Śnieżnej? W Polsce wrzało, w domach ratowników TOPR-u tymczasem, w trwodze wypatrywano powrotu mężów, ojców, synów. A gdy piorun uderzył w Giewont, zabijając cztery osoby i raniąc ponad sto pięćdziesiąt, pojęcie górskiej tragedii nabrało innego charakteru.
Ta książka to relacje ratowników TOPR-u, świadków wypadków i ich ofiar, opinie ekspertów, głos środowisk górskich. I…kobiet- matek, żon, partnerek. Tych, które muszą cierpliwie czekać. To książka pełna emocji - strachu, smutku i bólu. Nie ma w niej nadziei. Wszystkie iskry wiary, które zapalają się na chwilę w opowieściach bohaterów, szybko gasną. Tak jakby Tatry mówiły: "Żarty się skończyły!". Pozostaje śmierć, która nie ma nic wspólnego z literackim romantyzmem. Jak ze stratą najbliższych radzą sobie ci, którzy zostają? Co widzą i czują, patrząc na Tatry?
Kiedy sięgałam po tę książkę, obawiałam się tego, że przejedzie po mnie jak walec. Znałam kogoś, kto nie wrócił z gór, więc moje obawy nie były bezzasadne. Chociaż nie byłam w stanie przeczytać książki na raz, zdarzyło mi się odłożyć ją na półkę, bo czułam napływające do oczu łzy i musiałam ochłonąć, nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Znajdziecie tu opowieści ratowników górskich, ich rodzin, osób poszkodowanych i słowa bliskich, którzy kogoś w górach stracili. Historie napisane przez życie. Trudne, pełne emocji, ale też dające nadzieję.
Najbardziej poruszyła mnie opowieść o ludziach rażonych piorunem na Giewoncie. Widziałam w telewizji, co się stało, ale to nie oddało ogromu tamtej tragedii. Miałam ściśnięte gardło, kiedy czytałam o dzieciach, które zginęły. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co czuli ich rodzice. Przeraził mnie też opis ofiar. Tego, jak porażenie spaliło na nich ubrania, jak piorun przeszedł przez ich ciała i jakie obrażenia spowodował.
W trakcie lektury targało mną wiele emocji. Książka jest napisana tak, że miałam wrażenie, że jestem na miejscu razem z ratownikami i ofiarami. Czułam przerażenie, bezradność, ale także udzielała mi się determinacja ratowników. Uwielbiam, kiedy książki tak na mnie działają.
Dzięki tej publikacji mogłam zajrzeć za kulisy pracy ratowników górskich. To piekielnie trudna praca. Podziwiam osoby, które ją wykonują. Było mi bardzo przykro, gdy czytałam o tym, jakie wiadra hejtu się na nich wylewają, gdy opinia publiczna, która nigdy na miejscu wypadku nie była, wie lepiej, co mają robić. Łatwo jest kogoś oczerniać, kiedy nie jest się w środku oka cyklonu.
To był dla mnie emocjonalny walec, ale jestem tą książką zachwycona. Jeśli lubicie literaturę faktu, to jest to propozycja dla Was. Napisana prostym językiem, ale dotykająca najgłębszych zakamarków duszy. Polecam.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Jestem ciekawa tego tytułu.
OdpowiedzUsuń