Strony

poniedziałek, 20 września 2021

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #385 Łukasz Cieśla, Jakub Stachowiak "Dziennikarz, który wiedział za dużo. Dlaczego Jarosław Ziętara musiał zginąć?"

 

Jarosław Ziętara zaginął 1 września 1992 roku. Młody reporter „Gazety Poznańskiej” rozpracowywał poznańskie afery gospodarcze. Dotarł do przekrętów, do których dochodziło w największym polskim holdingu początku transformacji – Elektromisie, założonym przez Mariusza Ś., późniejszego twórcę Biedronki i Żabki. Ziętara kopał zbyt głęboko i poniósł za to najcięższą karę: jak ustaliła prokuratura, został uprowadzony i zamordowany. Biznesy z lat 90. zamieniły się w gigantyczne spółki, a skazanych za zabicie Ziętary nadal nie ma. I choć wersji wydarzeń jest wiele, żaden z dwóch procesów nie odpowiedział dotąd ostatecznie na pytanie „kto i dlaczego”.

Łukasz Cieśla i Jakub Stachowiak próbują odkryć prawdę o śmierci Jarosława Ziętary. Skąd taka opieszałość policji? Kto pociąga za sznurki i ukrywa sprawców? Jak wysoko postawieni są zleceniodawcy zabójstwa, skoro sprawy nie zdołali rozwiązać nawet śledczy z Archiwum X?

Gdyby ktoś zapytał mnie, jak powinien wyglądać dobrze napisany reportaż, powiedziałabym, że tak jak ta książka. 

1 września 1992 roku 24-letni dziennikarz przepadł bez śladu. Jarosław Ziętara, bo to o nim mowa, był młody, ambitny i wiedział za dużo. Zaczął grzebać wokół Elektromisu, poznańskiego holdingu zajmującego się handlem hurtowym. Co takiego go zainteresowało? O tym już musicie przekonać się, sięgając po tę książkę.

Autorzy w swojej publikacji zabierają się za grzebanie w sprawie, która nie została rozwiązana, zamieciono ją pod dywan. Bo przecież Ziętara mógł sobie pojechać za granicę. Mało to ludzi wyjeżdża, żeby zacząć nowe życie? A że nikomu o swoich planach nie powiedział, pfff, kto by się tym przejmował. Tyle że nie. Zbyt wiele wiedział i byli ludzie, którym zależało na tym, żeby go uciszyć.

Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej przerażona tym, co działo się wokół tej sprawy. Niektórzy nie chcieli współpracować ze służbami, a i ich działania pozostawiają wiele do życzenia. W sprawę był również zaangażowany jasnowidz Krzysztof Jackowski. On również nabrał wody w usta.

Bycie dziennikarzem śledczym to nie jest łatwe zadanie. Można bardzo szybko nadepnąć komuś na odcisk, zacząć grzebać na tam, gdzie trzeba. A potem był człowiek i nie ma człowieka.

To kawał doskonale wykonanej dziennikarskiej roboty. Podziwiam autorów za to, że się jej podjęli. To nie było łatwe zadanie. Ta książka wciąga jak dobry kryminał, ale też i przeraża, bo to wszystko działo się naprawdę.

Ogromny plus za podejście do tematu Elektromisu. Autorzy zawarli w swojej książce kawał historii. Pukali w każde możliwe drzwi. O tym, co za nimi znaleźli, musicie przekonać się już sami. Polecam.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

1 komentarz:

  1. Z ciekawością przeczytałabym tę publikację. Dziękuję za polecenie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)