Świat oczekuje od kobiet bycia perfekcyjną. Perfekcyjną: żoną, matką, córką, pracownicą, do tego z Insta-ciałem. Ula Chincz udowadnia, że od gonienia za ideałem znacznie ważniejsze jest: polubienie siebie, cieszenie się życiem, budowania głębokich i szczerych relacji z bliskimi. Spojrzenie na świat z większą wdzięcznością i życzliwością. Życiowe rady jak to osiągnąć zawarła w swojej nowej książce. Czytaj, zainspiruj się i Podaj dalej!
W dzisiejszych czasach bardzo trudno być kobietą. Na każdym kroku jesteśmy oceniane, mówi się nam, co mamy zrobić, jak żyć, jak się zachowywać. Wchodzi się nam z butami w najbardziej intymne strefy życia, uważając, że ma się do tego z różnych powodów prawo. Często brakuje nam siły, by walczyć o swoje. By odejść od toksycznego partnera, by zmienić pracę, choć ta, w której jesteśmy, nie jest dla nas dobra, męczymy się w niej, nie czujemy satysfakcji z tego, co robimy. Często nie potrafimy o siebie zadbać – przede wszystkim psychicznie. Brakuje nam czasu, nie czujemy się dobrze same ze sobą. Dlatego takie publikacje są nam niezwykle potrzebne.
Ula Chincz w swojej książce dzieli się z czytelniczkami przemyśleniami i przeżyciami. Nie stawia się w roli wszechwiedzącego nauczyciela. Czytając jej słowa, miałam wrażenie, że siedzę na kawie z dobrą znajomą i słucham tego, co mi mówi. Autorka pokazuje, jak długą drogę przeszła, by znaleźć się w tym miejscu, w którym teraz jest. Nie było łatwo, wiele musiała poświęcić, pracować nieustannie. Były lata tłuste i chude, jednak udało jej się.
Dla autorki nie ma tematów tabu. Nie owija w bawełnę. Podejrzewam, że wiele osób mogą uwierać jej słowa, ale nie można przyznać jej racji. Zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z relacjami damsko-męskimi i macierzyństwem. Często wpaja się nam, że mamy się podporządkować partnerowi. Mamy trwać przy nim, nawet jeśli ten nas bije i poniża. Bardzo często nasza wartość jest liczona przez pryzmat związku. Samotna kobieta – ewidentnie jest z nią coś nie tak, przecież nikt nie skazuje się dobrowolnie na bycie singlem. Społeczeństwo piętnuje także matki, które po urodzeniu dziecka mają czelność zostawić je z ojcem i wyjść, by o siebie zadbać czy z kimś się spotkać. Dość tego. Warto znaleźć w sobie odwagę i być troszkę egoistą. O myśleniu o sobie mówi autorka. Nie ma nic złego w tym, by zadbać o siebie, gdy ma się rodzinę.
Ula Chincz nie boi się rozmawiać o seksie, relacjach z rodzicami i teściami, o przyjaźni czy atmosferze w miejscu pracy. Podpowiada nam, jak odpowiadać na niewygodne pytania dotyczące posiadania dzieci czy wychodzenia za mąż. W niektórych sytuacjach po prostu trzeba być niemiłym, kiedy ktoś, za przeproszeniem, wchodzi nam w majtki. Autorka mówi też o tym, jak zadbać o ciało i ducha. Przypomina, jak ważne dla kobiet są badania. Bardzo często o tym zapominamy.
Ta książka bawi i wzrusza. Ciężko czytało mi się fragmenty o odchodzeniu, gdyż sama niedawno pożegnałam bardzo bliską mi osobę. Nie miałam jak przygotować się na jej śmierć, bo odeszła nagle, w tragicznych okolicznościach. Gdy czytałam o tym, jak autorka żegnała się z rodzicami, nie umiałam powstrzymać łez.
To jedna z tych książek, które zapadają w pamięć. Nie ma tu gotowych rozwiązań na trawiące nas problemy. Autorka uświadamia nas, że nic nie przyjdzie samo. Czasem głaszcze nas po plecach, ale czasem po prostu daje nam kopa w pupkę, żebyśmy coś w swoim życiu zmieniły. Myślę, że niejedną kobietę będzie w stanie zmotywować do działania.
Zaznaczyłam w tej książce wiele fragmentów i na pewno będę do niej wracać. To jedna z mądrzejszych publikacji, jakie w życiu czytałam. Napisana prostym językiem, bez zadęcia, prosto z serca. Polecam.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Altenberg.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)