Kalifornię nawiedza najdotkliwsza susza od stuleci. Ludzie sądzą jednak, że wszystko wróci wreszcie do normy, jeśli tylko będą przestrzegać reguł: nie podlewać trawników, nie wypełniać basenów, nie brać długich pryszniców. Tyle że pewnego dnia woda po prostu przestaje płynąć z kranu. Nudne miasteczko, w którym mieszka Alyssa, w mgnieniu oka zmienia się w pole bitwy. Liczy się tylko to, żeby przeżyć. Za jaką cenę? To już nie jest ważne. Sąsiedzi, a nawet członkowie rodzin zwracają się przeciwko sobie, zdesperowani, aby zdobyć zapasy wody, które pozwolą im utrzymać się przy życiu. Kiedy rodzice nastolatki nie wracają do domu, aby uratować siebie i swojego młodszego brata, Alyssa zostaje zmuszona do dołączenia do brutalnej walki o przetrwanie.
Wyobraźcie sobie sytuację, że budzicie się rano, chcecie wziąć prysznic i okazuje się, że w kranie nie ma wody. Nie możecie też zagotować sobie wody na kawę czy herbatę. I tak od kilku dni. W sklepach nie ma wody i nie wiadomo, czy i kiedy ją dostarczą. W takiej sytuacji znaleźli się bohaterowie tej książki.
Widziałam wiele pozytywnych wypowiedzi na temat tej książki. Przyznam szczerze, że dość wysoko postawiłam jej poprzeczkę. Czy powieści udało się ją przeskoczyć? No nie do końca.
Nie powiem, że to jest zła książka, ale zdecydowanie nie jestem jej targetem. To powieść raczej dla młodzieży. Nie twierdzę, że dorośli czytelnicy nie znajdą w niej niczego dla siebie, jednak miejcie na uwadze to, że bohaterami są nastoletni ludzie. Jeśli podobała się Wam "Piąta fala", to "Susza" jest dla Was. Jeśli liczyliście na coś pokroju "Blackout", to niestety możecie się nieco rozczarować.
Niektóre fragmenty powieści wciskały mnie w fotel, bo z ludzi wychodziło wszystko co najgorsze. Były momenty, gdy czułam, że skacze mi ciśnienie i zdecydowanie nie chciałabym się znaleźć na miejscu bohaterów. Nie byli mi całkiem obojętni, ale czy będę o nich pamiętać za jakiś czas? Tego nie jestem pewna. Podejrzewam, że 15 lat temu całkiem inaczej podeszłabym do tej historii i osób, które się w niej pojawiają.
Ta książka była dla mnie przewidywalna. Parę wątków potoczyło się nieco inaczej, niż początkowo zakładałam, jednak większego zaskoczenia nie było. Nie usatysfakcjonowało mnie też zakończenie. Troszkę zbyt filmowe jak dla mnie, ale co kto lubi.
Myślę, że zupełnie inaczej spojrzałabym na tę książkę, gdybym nie czytała wspomnianego wcześniej "Blackout". Tam brakowało prądu, tutaj wody. I choć minęło już troszkę czasu, od kiedy czytałam tamtą powieść, doskonale ją pamiętam. W tym przypadku niektóre wątki mi się zacierają, choć jestem świeżo po lekturze.
Po tych wszystkich ochach i achach oczekiwałam czegoś innego. Zabrakło dla mnie napięcia. Mam wrażenie, że bohaterowie zostali potraktowani nieco po macoszemu. Może i zapamiętam Keltona, ale przede wszystkim ze względu na jego dziwne imię. Po raz pierwszy się z takim w książce spotkałam. Młodszy brat Alyssy był za to całkiem uroczy.
Reasumując, mnie niestety ta książka rozczarowała. Uważam, że znajdzie spore grono odbiorców i może podobać się czytelnikom. Ja jednak liczyłam na nieco większe emocje i czuję niedosyt pod tym względem. Tak jak już wcześniej wspomniałam, jeśli podobała się Wam "Piąta fala", myślę, że i ta powieść się Wam spodoba.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu YA!