Królewskie Piątki: #26 Stephen King "Ręka mistrza"

 

Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i zdrowe zmysły. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake’ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle’a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości.

Jeśli chodzi o tę książkę, to mam mieszane uczucia. Główny bohater po wypadku, w którym stracił rękę, przeprowadza się i zaczyna od zera. Przeprowadza się na odludzie. Tam budzi się w nim pasja do malowania. Udaje mu się nawet wystawić swoje obrazy. I do tego momentu było wszystko dobrze. Słuchając audiobooka, myślałam sobie, że to jest całkiem niezła książka, miała ogromny potencjał.

Akcja może i nie mknęła na łeb, na szyję, ale intrygowali mnie bohaterowie. Wiremana kocham miłością wielką i niezmierzoną. Bez niego ta książka wiele by straciła. Ujęła mnie relacja głównego bohatera z córką. Wierzyłam w nią. Dziewczyna była urocza i nie sposób było jej nie lubić. Nawet Edgar po pewnym czasie skradł moje serce na swój sposób. I jeszcze ta tajemnicza starsza pani chora na Alzheimera. Potem wszystko jak nie pierdyknie...

Strasznie denerwowały mnie spoilery. King kładzie całe napięcie, zapowiadając kolejne katastrofy. A wolałabym dotrzeć do nich sama, nie wiedząc, co mnie czeka, a nie tylko zareagować na to, co się stało. Przez to w sumie nie czułam żadnych emocji, kiedy już te wydarzenia miały miejsce. A niektóre były bardzo dramatyczne i powinno być mi choć troszkę przykro. Nic z tego. Mam też wrażenie, że od połowy książka jest przegadana i spokojnie niektóre fragmenty można z niej wyciąć.

Po wystawie, o której wspomniałam, zaczyna się robić bardzo dziwnie i nie umiem tego w logiczny (w nielogiczny również) sposób wyjaśnić, dlaczego King postawił na takie, a nie inne rozwiązania. Łapałam się za głowę, im dłużej słuchałam tej książki. Ta książka miała potencjał, ale dla mnie on został pogrzebany.

Zakończenie było mdłe. Historia powinna się zakończyć wcześniej i pozostawić nas w niepewności. Myślę, że to zdecydowanie wyszłoby tej opowieści na dobre. King znów dobrze zaczął i skończył jak zwykle, a szkoda...

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka