Strony

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Przedpremierowo! Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #365 Robert Małecki "Zmora"

 

W świecie, w którym wszyscy kłamią, nikt nie słyszy prawdy.

Kama Kosowska, niespełniona dziennikarka, wraca do Torunia i otrzymuje propozycję udziału w programie o tajemniczym zaginięciu z 1986 roku. Wtedy też przepadł bez śladu jej kolega z dzieciństwa, siedmioletni Piotrek Janocha. Kama jest jedną z osób, które ponad trzydzieści lat temu jako ostatnie widziały chłopca żywego.

Gdy po wielu latach akta starej sprawy trafią w ręce komisarza Lesława Korcza, odkryje on szereg rażących nieprawidłowości, a cień podejrzenia padnie na owdowiałego ojca Kamy, emerytowanego policjanta, Waldemara Kosowskiego.

Kiedy prawda sprzed lat zacznie wychodzić na jaw, dziennikarka będzie musiała również stanąć oko w oko z niewyobrażalną prawdą na temat śmierci swojej matki.

Czy uda jej się wyjaśnić, co wydarzyło się podczas tamtych tragicznych wakacji?

Jak ja czekałam na tę książkę. I wiecie co? Skończyłam ją i nie mam pojęcia, co zrobić ze swoim życiem. Powiedzieć, że to była dobra książka, to właściwie nie powiedzieć nic.

Akcja książki może i nie mknie jak szalona, tu nie ma pościgów, a i o trupy się potykać jakoś specjalnie nie będziecie, ale nie sposób się od niej oderwać. Wciska w fotel czymś innym - swoim klimatem, którego nie można jej odmówić.

Może w pewnym momencie wydawać się, że wszystko jest jasne, że mamy pewność, co się wydarzyło. Koniec końców okazuje się, że jesteśmy w błędzie. W pewnym momencie nie miałam pojęcia, w którą stronę autor skieruje narrację i jakie tajemnice przede mną skrywa. Zakończenie mnie rozłożyło na łopatki i będę je jeszcze przez parę dni trawić.

Pod koniec książki miałam łzy w oczach. Mamy tu do czynienia z rzeczami, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Nie chcę zdradzać fabuły, ale chciało mi się wyć z bezsilności po scenie na antresoli. Kto czytał książkę, będzie wiedział, o co mi chodzi.

Nie przesadzę, jeśli powiem, że to była, moim zdaniem, najlepsza powieść Roberta Małeckiego. Zapowiadała się niepozornie, a rozerwała mi serce na strzępy. Matko, jakie to dobre było. Chcę więcej...

Nie umiałam oderwać się od tej książki. Chciałam wiedzieć, co stało się z Piotrkiem, choć jednocześnie się tego bałam. Im bardziej zagłębiałam się w treść powieści, tym większy czułam niepokój. Przeraziło mnie to, co zaserwował mi autor.

Powiem krótko - czytajcie, bo warto. Nie jest łatwo wyrwać mnie z kapci książką. Robertowi Małeckiemu się to udało.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

2 komentarze:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)