Balladyna ma wiele oblicz. Raz odcina głowę, bo taki ma kaprys; innym razem potrafi zabić po cichu, a winę zrzucić na kogoś innego. Jest pełna nienawiści i nie przebiera w środkach w dążeniu do realizacji swoich planów. Manipuluje, kłamie, oszukuje, zabija. Zło kusi ją od dziecka. Ma bardzo dobrą pamięć i nie zna litości. Czasem skrywa się pod innym imieniem. Bella, Beata, B., Sandra, Waleria, a nawet Al Bandyn. Nieważne jakie imię by przybrała, prędzej czy później da się ją rozpoznać po charakterystycznej bliźnie na czole.
To był jeden z pierwszych zbiorów opowiadań, w którym podobały mi się wszystkie historie. Przeważnie podczas lektury zbioru opowiadań miałam tak, że przy którymś zaczynałam kręcić nosem. Nawet to autorstwa Gai Grzegorzewskiej, choć to totalnie nie są moje klimaty, przypadło mi do gustu. Powiem więcej, to była najbardziej oryginalna i ciekawa historia. Nie spodziewałam się takiego podejścia do tematu.
Zbiór opowiadań zaczyna się dość ostro. Uprzedzam, żebyście wiedzieli, że jest naprawdę krwawo. Sama momentami czułam, że żołądek mi do gardła podjeżdża, a dużo naprawdę krwawych rzeczy w życiu już czytałam.
Niektóre historie były łatwe do rozszyfrowania, ale nie czuję się z tego powodu jakoś bardzo rozczarowana. Nawet satysfakcjonowało mnie takie, a nie inne rozwiązanie, nie było przekombinowane. Te historie były przemyślane od początku do końca. Nie mam zastrzeżeń co do ich długości, choć przeważnie kręcę w takim przypadku nosem. Nie tym razem. Podczas ich lektury towarzyszyła mi cała gama emocji. Nie zabrakło też łez zbierających się w moich oczach.
Zaskoczyło mnie podejście na nowo do tematu Balladyny i jej zbrodni. To był ciekawy eksperyment, ale moim zdaniem bardzo udany.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)