Mroczna alegoryczna wizja przyszłości Stanów Zjednoczonych.
Stu chłopców wyrusza w morderczy marsz - meta będzie tam, gdzie padnie przedostatni z nich. Tu nie ma miejsca na sportową rywalizację, ludzkie uczucia ani na fair play, ponieważ gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Najwyższą z możliwych.
Kiedy przeczytałam opis książki, podeszłam do niej sceptycznie, bo hej, co może być fajnego w powieści o marszu. 100 młodych mężczyzn wyrusza w trasę. Meta jest tam, gdzie pada przedostatni. Trzy ostrzeżenia i czerwona kartka - kulka z broni żołnierzy. I nie ma zmiłuj. Nieważne, że masz kamienie w bucie, pękł ci pęcherz na stopie, musisz udać się za potrzebą czy chcesz zawiązać sznurówkę. Jeśli idziesz za wolno, dostajesz ostrzeżenie. Tak samo jeśli się zatrzymasz. Po godzinie ostrzeżenia się zerują.
Początkowo bohaterowie byli mi obojętni - nic o nich nie wiedziałam, ale w miarę upływu czasu, gdy zaczynali mówić o sobie, nawiązywałam z nimi nić porozumienia. Już nie latało mi koło nosa to, kto zarobi kulkę. Coraz trudniej było mi żegnać się z bohaterami.
To była niesamowita podróż w głąb duszy bohaterów. Oni w pewnym momencie orientują się, że idą, by umrzeć. To, co robią po drodze, momentami łapie za serce nie spodziewałam się, że powieść Kinga mnie wzruszy. A jednak. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to była najlepsza powieść tego autora, z którą miałam do czynienia.
Jeśli macie problem z odjechanymi czasem pomysłami Kinga i wykreowanymi przez niego strachami, spróbujcie z tą książką. To King inny niż zawsze. Daje do myślenia. Co prawda są tu charakterystyczne dla niego stwierdzenia, ale nie da się tej powieści porównać z żadną inną. Polecam. Zwłaszcza jeśli lubicie klimaty "Igrzysk śmierci".
Przeczytałam i bardzo mi się spodobała ta książka.
OdpowiedzUsuń