Dwunastoletni Torstein, syn Tormoda, mieszka tylko z ojcem. Jego matka nie żyje, a starszy brat Bjørn zaginął podczas wyprawy na zachód. Pewnego dnia wioska Torsteina zostaje zaatakowana, jego ojciec zamordowany, natomiast chłopak zakuty w łańcuchy trafia do niewoli. Ross, okrutny dowódca najeźdźców, sprzedaje go szkutnikowi Halvdanowi.
Początkowo Torstein pomaga Halvandovi, jednak w skutek dramatycznych wydarzeń, podejmuje ryzykowną decyzję o ucieczce. Postanawia odnaleźć zaginionego brata i rusza na południe. Jego przeznaczenie nieubłaganie popycha go w stronę Jomsborga – legendarnej osady w krainie Wendów. Mieszkający w niej nieustraszeni wojownicy są równi i wolni. Codziennie ćwiczą mordercze umiejętności, by stawiać czoła wrogom. W Jomsborgu nie ma kobiet, a nieliczni, którym mimo bitew udało się dożyć starości, w spokoju czekają na śmierć. Torstein Tormodson stanie się jednym z nich – dzikim i wyjętym spod prawa jomswikingiem, który nie lęka się nikogo.
Każdy, kto mnie zna, wie, że mam bzika na punkcie wikingów. Uwielbiam ich świat, wierzenia, kulturę. Coś wspaniałego. Tak, kocham też serial "Wikingowie". Ostatni sezon może i pupy nie urywa, ale ogólnie oceniam to bardzo dobrze.
W tej książce mamy do czynienia z młodym Torsteinem, który po śmierci ojca trafił w niewolę. Tym razem głównym bohaterem powieści o wikingach jest młody chłopak, którego życie mocno doświadczyło. Nie umie walczyć, wszystkiego musi się nauczyć, ale w tym tkwi siła tej powieści. Moim zdaniem. Towarzyszymy Torsteinowi i widzimy, jak się zmienia. Dojrzewa, zaprawia w boju. Nie mamy do czynienia z herosem, młodym wikingiem, który urodził się z toporem. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w przemianie Torsteina. W powieści oprócz niego pojawia się wielu bohaterów, ale moim zdaniem są oni dobrze zarysowani.
Fakt, zdarzają się opisy, które nieco przedłużają książkę, ale nie było ich zbyt wiele. Bywa za to bardzo krwawo, więc jeśli jesteście wrażliwi na przykład na opisy ran, to może lepiej poszukajcie sobie czegoś innego do czytania. Już sam początek jest dość mocny. Opis śmierci ojca Torsteina nawet u mnie wywołał ciarki na całym ciele, a wiele okropieństw w życiu czytałam.
Autor bardzo dobrze poradził sobie z połączeniem fikcji i faktów. Według mnie idealnie oddał klimat Północy za czasów wikingów. Przeniosłam się w miejscu i czasie. Pojawia się też polski akcent, ale musicie być czujni, żeby go zauważyć.
Jeśli lubicie opowieści o ludziach z Północy, Wam tę książkę. Mam nadzieję, że kolejna część cyklu będzie równie dobra.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)